Recenzja Swiatów Solarnych w Qfancie
http://www.qfant.pl/review/jan-maszczyszyn-swiaty-solarne/
10 czerwca 2015
JAN MASZCZYSZYN, „ŚWIATY SOLARNE”
Recenzowała: Lucyna Markowska
Zwykle kiedy zaczynam pisanie recenzji staram się dowiedzieć czegoś najpierw o autorze. Może niezbyt to zgodne z zasadą nieutożsamiania twórcy z dziełem (w celu niewypływania faktów biograficznych i kwestii światopoglądowych na proces odbioru), ale mam już taki nawyk, że przygotowanie tekstów zawsze zaczynam od informacyjnego śledztwa. W tym wypadku było jednak inaczej. Od razu przeszłam do lektury. Zapytacie: dlaczego? Bo Jan Maszczyszyn to swoisty weteran polskiej sceny fantastycznej, który swoje opowiadania publikował prawdopodobnie w większości popularnych od lat 70. czasopism. Nazwisko (i po części dorobek) były mi już zatem dobrze znane. Z tym większą ciekawością przebrnęłam więc przez krótki wstęp Marka Grzywacza, który zaprasza do zapoznania się z „pierwszą powieścią steampunkową po polsku”.
W ramach wyjaśnienia nadmienię tylko, iż nie jestem wielkim miłośnikiem science fiction i prawdopodobnie wiele rzeczy, które mi wydają się nowe, dla pozostałych odbiorców tracą na oryginalności. Uwielbiam jednak XIX wiek, zatem osadzenie historii w tak ciekawych realiach zyskało u mnie sympatie już na wstępie. Była to zresztą nad wyraz udana podróż w czasie. Maszczyszyn zadbał by liczne szczególiki, sposób narracji, listy, ba, nawet miłość romantyczna zagościła na kartach powieści w sposób, który tym łatwiej pozwoli nam poczuć, że chociaż w świecie przedstawionym podróże międzyplanetarne nie są niczym nowym, to jednak bliżej mu do czasów silnika i pary.
Kolejną, zdecydowanie zaskakującą rzeczą była konstrukcja postaci. Zacznijmy od tego, że główny bohater Sir Ashley B. Brownhole jest Nowym Wenusjaninem, zafascynowanym Marsem właścicielem wydawnictw naukowych i prawdziwym dżentelmenem. To, co jednak my rozumiemy pod tym pojęciem, może nieco zaskoczyć czytelnika. Mężczyzna bowiem naprawdę szanuje płeć piękną. I to tak bardzo, że zrezygnował z tradycyjnych metod rozmnażania, które były jego zdaniem zbyt dla niewiast uwłaczające, zwierzęce i brutalne na rzecz… no i właśnie. Pozbawienie głównego bohaterów genitaliów i zastąpienie ich rozpylaczami pyłku plemnikowego, możecie wierzyć mi na słowo, nie należy do najbardziej zakręconych elementów tej powieści. Dalej jest bowiem nie mniej kolorowo.
Warto nadmienić, iż sama akcja zaczyna się również nietypowo, gdyż bliżej jej do konwencji horroru. Przenosimy się najpierw na Ziemię, ale nie tą znaną i bliską nam z licznych historii science fiction i własnego życia, ale dziką, kolonizowaną i pełną tajemnic planetę. W ogródku nieco chamowatego hrabiego pojawia się bowiem dziwna rzecz. Jest nią drewniany słup… z twarzą. Nazywany przez mężczyznę pogardliwie „klocem”. Nie da się go usunąć, nie da się z nim walczyć, zdecydowanie jednak istota posiada rozum i zdolności wpływania na umysły. Może także, wpatrując się w niebo, jak podejrzewa hrabia, nawoływać swoich pobratymców do inwazji na Ziemię, wskazując im drogę do lądowania. Akcja zresztą komplikuje się jeszcze bardziej, kiedy za sprawą dziwnych istot znika panna Cydonia. Ta błyskotliwa dama już w pierwszej chwili od swojego pojawienia zdobywa serce Ashleya przez tak dobrze znaną romantykom „miłość od pierwszego wejrzenia”, a jej uprowadzenie staje się dla mężczyzny ciężkim ciosem.
Nie chcąc zdradzać zbyt wiele, powiem tylko, iż historia naprawdę intryguje już od pierwszego rozdziału. Moje jedyne zastrzeżenie może zatem budzić kwestia, która jest jednocześnie sztandarowym wyznacznikiem gatunku. Proszę zatem potraktować ją jako zwykłe marudzenie. Miejscami naprawdę męczyły mnie przydługie opisy geografii i technologii, przy jednocześnie niewielu informacjach o wyglądzie postaci czy wyposażeniu pomieszczeń. Rozumiem jednak, iż science fiction rządzi się własnymi prawami i pewnie dla wielu odbiorców taki sposób budowania świata przedstawionego będzie nawet bliższy.
Na zakończenie dodajmy, iż steampunk jakoś nigdy nie wywalczył sobie w naszym kraju stałego miejsca, co nie znaczy, że brakuje mu miłośników na świecie. Jeśli dotychczas nie mieliście okazji spotkać się z powieściami, gdzie podróże wśródgwiezdne, obce rasy i futurystyczna technologia łączą się z cylindrami, cygarami i dżentelmeńskimi zasadami — to „Światy Solarne” dają wam ku temu doskonałą okazję. Powieść stanowi miły powiew świeżości wśród tak wałkowanych przez polskich twórców oklepanych schematów (i to wśród fantasy, i science fiction). Polecam zatem przekonać się osobiście, chociażby po to by zobaczyć na jak jeszcze nietuzinkowe (choć inspirowane Wellsem) pomysły wpadł podczas pracy nad powieścią Jan Maszczyszyn.
Korekta: Grzegorz Hammer
Tytuł: Światy Solarne
Autor: Jan Maszczyszyn
Wydawca: Wydawnictwo Solaris
ISBN: 978-83-7590-226-6
Liczba stron: 398
Format:
Cena: 35,99 zł
Data wydania: 15-04-2015
Podziel się:
Recent Comments
Archives
- January 2025
- December 2024
- June 2024
- February 2024
- November 2023
- October 2023
- September 2023
- July 2023
- April 2023
- March 2023
- December 2022
- October 2022
- September 2022
- May 2022
- April 2022
- January 2022
- December 2021
- November 2021
- October 2021
- June 2021
- May 2021
- February 2021
- November 2020
- October 2020
- July 2020
- June 2020
- May 2020
- April 2020
- March 2020
- February 2020
- January 2020
- December 2019
- November 2019
- October 2019
- June 2019
- March 2019
- February 2019
- August 2018
- July 2018
- March 2018
- February 2018
- November 2017
- September 2017
- July 2017
- June 2017
- May 2017
- March 2017
- February 2017
- January 2017
- October 2016
- August 2016
- July 2016
- June 2016
- April 2016
- January 2016
- August 2015
- July 2015
- June 2015
- May 2015
- April 2015
- January 2015
- December 2014
- November 2014
- October 2014
- August 2014
- May 2014
- April 2014
- March 2014
- February 2014
- January 2014
- December 2013
- November 2013
- October 2013
- September 2013
- August 2013