Testimonium – recenzja – Niedobre Literki

Testimonium – recenzja by Zeter Zelke

Roku pańskiego 2013, nakładem Warszawskiej Firmy Wydawniczej, objawiła się światu antologia Jana Maszczyszyna o klasycznie brzmiącym tytule “Testimonium”. Pomiędzy portalami, które objęły patronat nad książką, znajduje się dominium Niedobrych Literek. Przenikliwe oko Paskuda, jedynego pana i władcy portalu, spoziera z tylnej okładki, przeto należy przewidywać, że zbiór posiada abstrakcyjny potencjał, jakowąś domieszkę groteski bądź też wykoślawionego absurdu. Kto tak pomyśli, ani trochę nie zbłądzi.

Należy zacząć od tego, że czytelnik do ręki dostaje zbiór 19 niepowiązanych ze sobą opowiadań jednego Autora, uprzednio okraszony wstępem Marka Grzywacza, który całkiem dobrze przygotowuje odbiorcę do recepcji dzieł zebranych. Większość opowiadań znalazła wcześniej uznanie w oczach użytkowników portalu fantastyka.pl, mamy tu również pokłosie kilku literackich konkursów, jak i prace dotąd nigdzie niepublikowane. Opowiadania można zaklasyfikować jako science-fiction, gdzie środek ciężkości przechyla się w kierunku teoretyzowania na temat kondycji ludzkiego rodzaju. Całość wydana schludnie, na ponad 360 stronach, a więc będzie co czytać przez więcej niż jeden wieczór; a wrażenie po lekturze na pewno pozostaną na dłużej.

Powiedzmy sobie wprost, że antologia – choć przyjemna – wcale nie jest łatwa. Odsuńmy chwilowo na bok warstwę filozoficzno-koncepcyjną. Akcję sporej liczby opowiadań Autor umieszcza w ukochanej przez siebie Australii oraz okolicach, przeto często gęsto mamy do czynienia z anglojęzycznymi wtrętami oraz neologizmami zbudowanymi na tej kanwie. Nie mogę też oprzeć się wrażeniu, że istnieje jakiś językowo-konstrukcyjny dysonans pomiędzy opowiadaniem tytułowym a całą resztą. Czy różnica była zamierzona, czy nie – trudno stwierdzić. Rozpoczynające zbiór “Testimonium” wygląda na ciężki orzech do zgryzienia, zwłaszcza dla czytelników, dla których będzie to pierwsze spotkanie z prozą Janusza, a jest to proza niemal maksymalnie dziwaczna. Niemniej ci, którzy się nie zrażą na tak wczesnym etapie, w dalszej części zostaną sowicie wynagrodzeni.

Chwilami może też razić prezentowanie punktów widzenia bohaterów kosztem spójności akcji. Niekiedy bohaterowie – jakkolwiek sprośni, zbydlęceni czy przerażeni zbliżającą się Apokalipsą by nie byli – z nagła zamieniają się w równych sobie mówców i walczą na argumenty, przedstawiając swoje racje. Jest to poniekąd zrozumiałe, wszak antologia jako całość jest również dyskusją o ludzkiej naturze, niemniej zdarza się tej tendencji boleśnie kolidować z przebiegiem akcji i niekorzystnie wpływać na autentyczność samych bohaterów.

Pomimo to “Testimonium” jest zbiorem, jakiego dawno u nas nie było. Przede wszystkim: jest wymagające. Sposób wykonania przypomina mi nieco “Neuromancera” William’a Gibsona, gdzie Autor stwarza dziesiątki wyimaginowanych struktur, bytów, terminów, idei i tylko część z nich czytelnikowi objaśnia. Taka lektura wymusza ciągłość uwagi, nadążanie za tokiem narracji, łączenie porozrzucanych tu i ówdzie wskazówek, przez co coraz głębiej i głębiej wsiąkamy w świat przedstawiony oraz jego problemy. Tematem przewodnim większości opowiadań jest cywilizacja ludzi przyszłości i opłakane rezultaty jej spotkań z cywilizacjami obcymi. Przewijają się motywy polityki, religii i seksualności. W ogóle cielesność – tę zdeformowaną, groteskową, pełną płynów i anatomicznej formalności – spotykamy w twórczości Janusza bardzo często, toteż nic dziwnego, że w zbiorze jest coś zagadkowo turpistycznego.

Kolejna mocna strona antologii to pomysły. Większość z nich jest szalenia absurdalna, nadto przedstawiona w godny dla takiej dawki dziwactw sposób. Bo jakże inaczej określić rzeczywistość, w której włosy rosną z dziąseł, lalki popuszczają na złość w majtki, czekoladowe Froggies opiekują się spieczonymi ludźmi, a synowi sąsiada wyrasta nos z tyłu głowy. Zresztą wystarczy spojrzeć na okładkę książki – ona całkiem nieźle odzwierciedla pomylone uniwersum autora. Niektóre opowiadania są jak wyciągnięte z koszmaru, który – olaboga! – przy zbliżaniu się do końca opuszczamy z żalem. Janusz umiejętnie manipuluje tym, co obrzydliwe i tym, co sympatyczne oraz pociągające. Konstruuje jakieś monstra, z którymi – w zależności od tego, co w nas siedzi – albo sympatyzujemy, albo nie. Tutaj czytelnik będzie miał okazję przyłapać się na tym, że nie jest pewien czy przedstawiony koniec jest raczej zły, czy raczej dobry. A od tego tylko krok do autorefleksji. Mamy tu wizje końca świata, inwazji obcych, ludzkiej ewolucji, genetycznych transplantacji, życia po śmierci, śmierci po życiu, a także coś, co urzekło mnie najbardziej: futurystyczne, zupełnie zaskakujące, spojrzenie na wybrane aspekty przestępczości.

Po lekturze “Testimonium” można zgodzić się z autorem przedmowy i mieć nieco minorowe, mizantropiczne spojrzenie na własny gatunek. Z drugiej strony, zbiór jest przepełniony krotochwilną abstrakcją, w obliczu której ciężko zachować powagę. Czy dobrze to, czy źle – aż strach myśleć! Spotkanie z “Testimonium” na pewno przyda się każdemu, kto ma dość szarej rzeczywistości i pożąda powiewu świeżości w polskiej literaturze fantastycznej. Będzie to również gratka dla miłośników bizarro fiction, gatunku nieśmiało zapuszczającego korzenie w kraju nad Wisłą. Dlatego bierzcie, póki gorące, bo może się okazać, że za kilka dni zaatakuje nas kosmiczna pianka do golenia i okazja przepadnie raz na zawsze!

ZeZe