Nowa Antologia

http://baza.fantasta.pl/ksiazka.php?id=16937&fbclid=IwAR1KBFD2Haaa642_hT4KjDIyyGo-KmyzW_nZA14ABWl81KpN1pf1iLDcCnM

Parafrazując nieśmiertelne słowa Forresta Gumpa: „zbiór opowiadań jest jak pudełko czekoladek”. Choć bardziej pasowałyby raczej fasolki wszystkich smaków z Harry’ego Pottera, w nich naprawdę nie było wiadomo, na co się trafi. Pół biedy, gdy zbiór napisze jeden twórca, można wówczas oczekiwać wyrównanego poziomu. Jednak przy zbiorach wielu autorów to już totolotek. Na szczęście w przypadku Tarnowskich Gór Fantastycznie możemy liczyć na trafienie co najmniej piąteczki.

Większość zbiorków różnych twórców łączy jakiś motyw przewodni. Nietrudno zgadnąć, że w tym przypadku jest to tytułowe malownicze miasto na Śląsku. Część autorów wzięła sobie ów motyw do serca, odrabiając pracę domową i zapoznając się z Tarnowskimi Górami. Inni zaś, mam wrażenie, wyjęli z szuflady pierwsze z brzegu opowiadanie, dorzucili w jednym czy dwóch miejscach nazwę miasta i wysłali tekst do wydawnictwa z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku. Na szczęście mnie, jako Dolnoślązakowi, nieszczególnie na tych nawiązaniach zależało, więc mogłem w niezmącony sposób rozkoszować się samymi opowiadaniami. A ich poziom, choć oczywiście zróżnicowany, okazał się całkiem dobry.

Znikacz Pawła Majki jest mocno osadzony w realiach miasta, przynajmniej jeśli chodzi o jego architekturę. Protagoniście nie podoba się otaczająca go rzeczywistość, zatem ją zmienia, i przyznam, że kibicowałem mu, mimo że był potwornym bucem.
Lekkie i zabawne Przepraszam, zajęte Jana Maszczyszyna momentalnie przypomniało mi stare, dobre zbiorki krótkich form wydawane za PRL-u, co nie jest dziwne, jako że autor pisywał w tamtych czasach. To satyryczna wizja wizyty obcych z punktu widzenia szarego człowieka.
Dużo cięższe i niepokojące, aczkolwiek ciekawe jest Płyną Wojciecha Guni. Opowieść chłopca niespodziewanie wyrwanego z codzienności i zmuszonego do zmierzenia się z niezrozumiałą sytuacją zrazu zgrzytnęła mi przydługimi, nieco przeintelektualizowanymi wynurzeniami na wstępie, jednak szybko rozkręciła się i przyznam, że kończyłem ją z lekkim rozczarowaniem, że to już.
Osadzona w realiach wojennych Samarytanka Roberta J. Szmidta była fabularnie prostsza, ale przewrotna, choć podrzucane przez autora wskazówki zdradziły mi, w którą stronę może zmierzać finał.
Po ponurym klimacie tego opowiadania miłą odskocznią było W poszukiwaniu skradzionego czasu Aleksandry Janusz – napisana z pomysłem, sympatyczna i zabawna, na wskroś polska wizja tego, jak można wygrać przetarg, będąc businessmanem-Januszem.
Mroczniejsze, bardziej złożone W łóżku leżała dziewczyna Rafała W. Orkana, choć krótkie, zawierało to, co sprawdza się w klasycznych powieściach – romans, tajemnicę tragedię. To historia niecodziennej namiętności z ponurym sekretem w tle.
Nie wiedzieć czemu króciutkie, lekkie i przyjemne Skarbek Space Andrzeja Kozakowskiego skojarzyło mi się ze Złotą galerą Dukaja, może ze względu na podejście do tematu sił nadprzyrodzonych. Dowiadujemy się z niego, kto naprawdę ukazywał się gwarkom w kopalni i jakie siły za tym stoją.
Pełnia światła Radka Raka przesycona była nutą nostalgiczno-deszczowo-jesiennego surrealizmu. To spokojne, wysmakowane opowiadanie o ludzkiej samotności.
Tomasz Bochiński jest niemal rówieśnikiem Jana Maszczyszyna i Straszny i osobliwy przypadek Szmatławic Dolnych również wywołał u mnie nostalgię za fantastyką sprzed lat. Tu surrealizm jest bardziej w stylu Jakuba Wędrowycza, może dlatego historia dziwnych wypadków w tytułowej wsi przypadła mi do gustu już mniej.
Z kolei ten element w Sklepiku ze zwierzętami Istvana Vizvary – przyjemnie szalonej historii z ciekawym zakończeniem, był bardziej kreskówkowy, lecz to zupełnie nie przeszkadzało. David Lynch w Twin Peaks się mylił. To chomiki nie są tym, czym się wydają.
I na deser ostatnie, najdłuższe opowiadanie, Srebro głupców Łukasza Orbitowskiego, stanowi zwariowane, lekkie, bardzo dobre zakończenie książki. Historia chłopca, którego ojcu ukazał się anioł kojarzyła mi się nieco z popularną opowieścią Mój stary to fanatyk wędkarstwa, ale bawiłem się przy niej bardzo dobrze.

Nie jestem fanem takich zbiorów, choć często są okazją do zaznajomienia się z twórczością nieznanych dotąd autorów. Jednak przeczytałem Tarnowskie Góry Fantastycznie – od deski do deski, szybko i z niekłamaną przyjemnością. Tym razem wszystkie fasolki były smaczne.

Marcin Fałdziński
2019-10-21

Narzędzia

fantasta.pl © 2006-2019pomoc • kontakt