Hello!Win!!! – Horror na Halloween!!! – Herbatka u Heleny

Zapraszam serdecznie

Hello!Win! – jahusz
Kategoria: horror (hrr)
Ocena recenzentów: 7.7

Byliśmy z Suzan trzydzieści lat po ślubie. Nie powiem, żeby to było nudne małżeństwo. Czasem kochaliśmy się do skrajnego wyczerpania, nierzadko nienawidzili do granic bólu. Miała swój piekielny charakter. Potrafiła żądlić słowami, kąśliwie napominać, bądź jak każda kobieta w jej wieku, wynajdywać w pamięci dni, o których nie każdy mąż czy mężczyzna chciałby pamiętać. Była w tym mistrzowsko upierdliwa.
– Dom jest mój!- krzyczała. 
– Gówno prawda! Jest na oba nazwiska!
– A ja ci mówię, że mój! Zadzwonię po policję i oskarżę cię o przemoc domową. Tak jak zrobiła Helen od Thomasa. Wypierdolą cię na zbity ryj!
W pierwszej chwili zaniemówiłem. Potem mój własny pomysł zmroził mi grzbiet.
– Wobec tego, dam im powód.
Na jej pytające spojrzenie odpowiedziałem:
– Zabiję cię i pójdę na dwadzieścia lat siedzieć! Zarżnę nożem. – Pokazałem wierzchem dłoni jak przecinam gardło. Pusty gest. W każdy sposób mógłbym – tylko nie ten- gdy odpada i zamiera w turlaniu głowa.
Wiem, tak nie mówi się do kochanej kobiety, ale my od samego początku byliśmy jacyś…inni?
Nie kryłem emocji. Samo wypowiedzenie sekwencji sprawiło mi ogromną satysfakcję. Przy czym uśmiechnąłem się cierpko.
– No i zachowałbyś się jak prawdziwy facet – zakończyła z jakimś bolesnym westchnieniem.
Oglądaliśmy wtedy serial dokumentalny “Syndykat zbrodni”. Oboje zakochaliśmy się w tym programie. Był to jedyny czas, kiedy przerywaliśmy nasze kłótnie i siadaliśmy przy kawie i ciastku.
Jednego dnia wpadłem na pomysł, aby przynieść i rozłożyć na okolicznościowym stoliku wszystkie nasze noże. Poukładałem je od najmniejszego do największego. Żona parsknęła wesołym śmiechem. Odrzuciła w moją stronę najmniejszy.
– To do obierania owoców, ty durniu. – Pochwyciła jeden do krojenia chleba. – Ten się za bardzo wygina, zobacz…- Wygięła ostrze w srebrną tęczę.
– Ty też tak o nim myślałaś? Zbyt giętki?- Przełknąłem w podnieceniu ślinę. Spociły mi się nagle dłonie. Gorączkowo zacząłem wycierać noże. Ostrze po ostrzu, próbując, co niektóre na krawędzi języka. Po chwili moje wargi zrosiła krew. Były jakby krwiście naszminkowane.
– Zaplamisz mi dywan, idioto – wyszeptała ciepło.
Spojrzeliśmy sobie głęboko w oczy. Wiem, niektórzy widzą tylko suche, bez wyrazu białka i puste źrenice – my grzebaliśmy sobie w duszach niczym w skansenie zakurzonych mebli. 
Następnego dnia nie zastałem jej po pracy w domu. Podejrzewałem, że nie wróciła jeszcze z zakupów. Zaraz po przyjściu otworzyłem szufladę z kompletem sztućców. Pochwyciłem nóż… Ten nóż. Rzeczywiście, odziedziczony po znajomym hindusie wybornie nadawał się do krojenia mięsa. Rozejrzałem się wokół. Rękojeść pewnie siedziała w dłoni, tylko gdzie go tu wbić?

 

 

http://herbatkauheleny.pl/readarticle.php?article_id=1622

Okladka_listopad

http://beezar.pl/ksiazki/herbasencja-listopad-2013