Kupoń – na Niedobrych literkach
Kupoń
by Jan Maszczyszyn
Wuj mój, Wicio Hagrampolny, przepisał mi w testamencie majątek ziemski, pałac z przyległym doń folwarkiem i dwiema wioskami lennymi. Kiedy dotarłem na miejsce, przywitał mnie sługa znany mi z pisanych przez wuja listów, imć Zezwłuski. Otworzył najpotrzebniejsze komnaty, a każda, ku memu zdziwieniu, była dokładnie zaryglowana na kilka zasuw i patentowych zamków. Jakby kochany wuj porozkładał w każdym pomieszczeniu pałacu szkatuły ze wszelkim zgromadzonym przez lata dobytkiem. Zdziwiłem się niepomiernie, napotykając wewnątrz komnat całkowitą pustkę i zwykły, wilgotny chłód dawno nie wietrzonych pokojów.
– Niech Zezwłuski otworzy mi, proszę, sypialnię. Przecież potrzebuję snu. Jestem po długiej podróży z odległego miasta. Zmieniałem konia dwukrotnie.
– Już, już wasza miłość – mruczał stary przebierając kluczami. – Trzeba wpierw roztworzyć wszystkie drzwi, zanim dotrzemy do tych właściwych. Wewnątrz murów puszczono sztaby i rygle śrubowe, które pozwalają na ich otwierania tylko w przypadku wystąpienia właściwej kombinacji rozwartych skrzydeł i opuszczonych klamek.
– Chowa tam skarby jakoweś?
– Jestem ciemny chłop, mości hrabio. Rankiem młody Hawajko wszystko waszej wielmożności wyjaśni. Otóż i sypialnia.
Stary rozwarł wielkie drzwi na oścież, wszedł pokracznym krokiem i postawił ciężki kandelabr na stole. Światła świec zatańczyły na ścianie i wielkiej szafie. Łoże z baldachimem wyglądało na nigdy nie używane. Pościel zalatywała stęchlizną, a całość przesiąkła okropną wilgocią.
– Coś jeszcze, wasza wielmożność, raczy?
Patrzyłem rozczarowany. Nie tak wyobrażałem sobie przejęcie dobrze rokującego majątku.
– Jest już za późno na przekąski. Czy Zezwłuski może mi przynieść jakiś nocnik na rano?
Stary stał przez chwilę nieruchomo. Potem wolnym krokiem podszedł do szafy. Otworzył skrzypiące drzwi.
– Ostatnio tutaj widziałem naczynie. – Począł coś szukać i z hałasem przekładać.
– W szafie? – zapytałem, z trudem panując nad znużeniem. – Dobrze, poradzę sobie. Niech Zezwłuski już pójdzie…
Reszta pod linkiem, tutaj:
http://niedobreliterki.wordpress.com/2014/10/11/dzien-wychodzenia-z-szafy/