Słowo o książce- Nowa Fantastyka

Słów kilka o książce: Nowa Fantastyka 3/ 2020

Jan Maszczyszyn to autor nietuzinkowy, a jego „Necrolotum” to trochę hołd,a trochę stworzony z sympatią pastisz przygodowej fantastyki z XIX wieku, z naciskiem na twórczość Juliusza Verne’a. Ponieważ autor sprawnie porusza się zarówno w estetyce steampunkowej, jak i na poletku bizzarro, jest to książka szalona, odwołująca się do najdziwniejszych koncepcji inżynieryjnych i genetycznych, na dodatek świadomie czerpiących z wyobraźni ludzi epoki.
Żeby było jeszcze bardziej pod górkę, język powieści jest wystylizowany tak, jakby Maszczyszyn był rówieśnikiem Verne’a i Wellsa. Konstrukcja fabuły również nie stroni od klasycznych, archaicznych już zabiegów. Mamy bohaterów o odpowiednio znaczących mianach: skoro badane są głębie oceanów, organizujący wszystko profesor ma na imię Ocearus, a ponieważ powieść skłania się ku bizzarro, specem od przetrwania jest Lord Bizzard.
Tytułowe Necrolotum to węzeł łączący oceany, w tym te na Europie, Ganimedesie i Kalisto. Mamy i pozostałości po Atlantach i inteligentne ryby oraz morskie potwory. Australia ( w której mieszka autor) jest technologiczną potęgą w brytyjskim imperium, a moc pary i stali łączy się z tajnikami hinduskich wed, umożliwiającymi retroewolucję organów, aby człowiek mógł oddychać pod wodą.
Jak przystało na „ powieść epoki” wiele stron poświęcono opisowi technologii, zwykle w formie dialogów zainteresowanych osób. Tu niestety autor nie do końca panuje nad twórczą materią, wykłady rozpisane na głosy często gubią spójność z charakterem uczestniczących postaci( najpierw w coś wierzą, by za chwilę zwątpić). Za często zdarzają się powtórzenia tych samych wyjaśnień( jak w wypadku swoistej podwodnej telepatii). Ponieważ pierwsza ćwiartka książki opiera się na owych”wykładach”, jest to trochę męczące. Na szczęście im dalej, tym więcej szaleństwa i akcji, więc warto przebrnąć, by razem z bohaterami odwiedzić światy rodem z XIX wiecznej wyobraźni, przekonanej o tym, że nauka nie zna granic.

Poniżej. pośrod fotografii znajdą się zdjęcia upamiętniające rozpoczęcie pracy redakcyjnej ponad drugim tomem sagi – dla tego samego wydawnictwa. Nosi on dumny tytuł: Chronometrus. Przeniesiemy w nim bohaterów w najodleglejszą przszłość. A wszystko po to, żeby naprawdę zaszaleć w części trzeciej.