Recenzja ” W świecie słów ” / Bizarro Bazar

 

Jeśli chodzi o nurt Bizarro, to muszę przyznać, że plątam się w nim po omacku. Czytujęniedobre literki, sama nawet coś tam naskrobałam, ale generalnie sama idea jest jeszcze nieco mglista i nie do końca dla mnie zrozumiała. Nie ukrywam, że świetnie się bawię podczas czytania tych totalnie porąbanych historii i szczerze winszuję bogatej wyobraźni ich twórców. Dlatego z uporem maniaka wyczekiwałam, aż “Bizarro Bazar” w formie drukowanej ponownie ukaże się w sprzedaży (e-book można zdobyć tutaj za jedyne 8,99), gdyż pierwszy rzut książek drukowanych przegapiłam. Mam, posiadam, przeczytałam i nie żałuję ani złotóweczki. Wreszcie dorwałam w swoje ręce coś, co choćby w połowie jestpar exellence bizarro i dzięki czemu troszkę mi się w głowie rozjaśniło.

Najlepsi zagraniczni i polscy twórcy bizarro zapraszają do wejścia na Bizarro Bazar – czekają tu na Was 22 premierowe opowiadania, które wgniatają w glebę surrealistycznymi pomysłami, niepokoją psychodeliczną atmosferą i wywołują spazmy humorem najczarniejszym z możliwych.

Co my tu mamy? Cóż, nie każde opowiadanie wrzuciłabym do worka z napisem “Bizarro”, ale jak to określił Bradley Sands w “Futbolowe mamy i pro-wrestlingowi ojcowie“, cytuję:

“Anarchia kurwa rządzi”.

 I tego się trzymajmy. Bizarro to anarchistyczna koncepcja, bazująca na ludzkiej fantazji i tylko przez nią ograniczana. Nie ma znaczenia, czy dany twór jest ulepiony z gliny fantasy, horroru, groteski czy gore – w bizarro cel uświęca środki i proporcje poszczególnych składników doprawdy są w gestii tylko i wyłącznie autora. Zatem mamy tu kilka stuprocentowych, bizarrowych perełek (“Dom [z] kotów” Jeffa Burka, “Cipakabra” Karola Mitki, branżowe “Ponure bobry” Camerona Pierce’a, “Homo pregnantus” Jana Maszczyszyna czy “Moja na zawsze” Grzegorza Gajka). Groteska, dowcip, gore, absurd – epitety można mnożyć, ale generalnie te tworki to dla mnie istne bizarrowe wzorce. Mamy tu również połączenie bizarro z horrorem, i tu z kolei moim faworytem jest zombie-story z mega twistem na końcu Edwarda Lee, “Przejażdżka“. Mamy nieco obleśną, ale bardzo dobrze napisaną opowiastkę o atopowym zapaleniu skóry (“Skóra“, Michał Stonawski). Mamy także pozornie pozbawione sensu tworki opierające się głównie na fantasy, jak “Czarne Galery” Krzysztofa Maciejewskiego czy “Ojciec roku” Kazimierza Kyrcza Jr. – oba te opowiadania wyjawiają swój sens na końcu, przy czym oba (zwłaszcza utwór Kyrcza) są zakręcone jak słoik dżemu. Zabawa wzorcem fantasy w “Rajskiej krainie” Dariusza Kuchniaka nieco przypomina baśń, której niewinność złamana zostaje brutalnym zakończeniem, a zakręcony “Caleb” Bartosza Orlewskiego doprawdy porządnie minął się z logiką. Ponadto mamy turpistyczną opowiastkę z akcentem fantastycznym autorstwa Pawła Waśkiewicza, “Lampiony z ludzkich głów“. Robert Cichowlas daje nam sporo seksu w nieco innym wydaniu – “Duckfucker” to ostro pojechana opowieść o pewnej delikatnej skłonności. Dawid Kain zaś ponownie udowodnił, że ma mega wyrobione pióro i doskonały warsztat, jego “Opcja” jest wypieszczona i wypolerowana jak jajka znudzonego mopsa. Z kolei “144000” Marcina Rojka – czapki z głów! Nieźle się uśmiałam, muszę przyznać, że autor zrobił staranny research, dzięki czemu w fenomenalny sposób zakpił z tego, z czego dobrze wychowani ateiści kpić nie powinni 😉 Kolejne kpiny, tym razem z ukłonem w stronę celebrytów, wystosował Dariusz Barczewski w tekście “Pogadka z…“, w pewien sposób dywagując o przyszłości reality show, deprecjacji ludzkich oczekiwań względem szeroko pojętej rozrywki i, generalnie, zidiocenia społeczeństwa. Marek Grzywacz zaproponował emo-wersję orwellowskiego wielkiego Brata, świat, który nie tak bardzo różni się od rzeczywistego.
Więcej tutaj

 

http://wswiecieslow.blogspot.com.au/2013/09/bizarro-bazar-praca-zbiorowa.html