Szklane Głosy – na Herbatce u Heleny.
|
Pierwszy pojawił się sygnał radiowy.
Był dziwny… Pohukiwanie i charkot na zwykłych falach UKF-u. Odchodził i wracał. Przechodził godzinami poprzez burzę trzasków i znów brzmiał irytująco czysto. Później to „pi, pi, pi” gdzieś zaginęło, wybladło do pojedynczego „pi”, niemal walcząc z mocą tła o marne zaistnienie. I z tła wyłonił się szept. Tyle że ów rodził się na dnie ludzkich jaźni, nie mając już nic wspólnego z plątaniną kabli i nitowanym żelastwem. Doprowadzał do wibracji podstawy małżowin usznych i wlewał się jak szybko stygnący klej wprost do aparatu słuchu. Wypełniał usta tym samym niepokojem, co i duszę. Budził zimne ciarki na plecach. Rósł, potężniał jak ból ukruszonego zęba. Potem wibrował, hipnotyzował i wreszcie gubił osobę ludzką w szaleństwie.
W swej prostocie przekazu nakazywał bierność. I wszyscy czekali. 1. Speals pokłócił się z Sarą. Wyszła z domu, niby na papierosa, a całą noc, przeklinając ciężarny brzuch, grzebała w ogrodowej ziemi. Wołana, warczała na dziwną i nieznaną nutę. Potem brudnymi palcami grzebała w nosie, aż do pierwszej krwi. Wróciła umazana śmierdzącym błotem po samo czoło. A jej dotąd wypielęgnowane dłonie? Poprzez poduszki palców przebiły się ostre drzazgi kości. Przypominały groźne narzędzia do pielenia chwastów. 2. Od rana ogród pełen był żałobnego zawodzenia wron. Przywoływał je zapach dołu i jego przeraźliwe zimno. Dlaczego? Intensywnie pachniał gotowanym kalafiorem. Brzmi dziwnie, ale to coś przyciągało ptaki. Zlatywały się, pomimo że nie rozdziobały nawet marnego kęsa. Mięso bobasa podsmażył poród, może dlatego tak strasznie zalatywało jarzynami? |
Ciąg dalszy pod linkiem
http://herbatkauheleny.pl/readarticle.php?article_id=1833
http://issuu.com/herbatka-u-heleny/docs/herbasencja_marzec2014