Dinozauroid

Fragmencik – spoiler

Pora mi się przedstawić; oto ja, hrabia Jakub Jeremiasz Hor-
sztyński z Gierzymstoków*

, jak już wspomniałem oficer

i paleontolog w stanie spoczynku, stałem się pierwszym śmiał-
kiem, który z kamrackiej braci najbliższej Amonisowi zdecy-
dował się na ryzykowny krok i zgłosił kandydaturę do rekruto-
wanej przez niego ekspedycji. Czego się wspomniany doktor jak

najbardziej od samego początku spodziewał. Organizator prócz
asteroidy nie wykluczał również eksploracji nieco dalszych
okolic, to jest systemu planetarnego gwiazdy Valvela, która już

słynna była z bałaganu kruszcowego roznieconego przez rywa-
lizujące kompanie kopalniane.

Pocisk nasz, jak zarozumiale twierdzono, miał się zagubić
w asteroidalnym, surowcowym gruzie i tyle by o nim słyszano.
Zupełnie nie brano sobie do serca opinii sławnego bądź co bądź
naukowca, doktora Amonisa oraz baronowej Lesztyńskiej, którzy
owe obszary poddali jeszcze kartografii wstępnej i znaleźli się

w posiadaniu szeregu ważnych wskazówek spisanych na doku-
mentach innych niż mapy; chodzi tu o odkrywcze rysunki bio-
rące początek z nasłuchów mentalnych samej Lesztyńskiej, która

pewna była, iż nie dostrzega jeszcze duszy Jovanicha Valvela
pochłoniętego przez niezbadane kosmiczne wyroki, a aktyw-

  • Gierzymstoki – łańcuch uprzemysłowionych kolonii eksperymentalnych
    rozmieszczonych wzdłuż południowych granic kraju nadwiślańskiego,
    przypisanych dekretami do własności rodziny panującej. Członek owych
    kolonii posiadający rozliczne konta własne i cechy rzemieślnicze był
    szanowanym i stawianym za wzór obywatelem państwa.

38  Jan Maszczyszyn
nego umysłowo i wciąż promieniotwórczego. Zachowały się ich
odpisy wydane później przez prywatną drukarnię Serwiliusza

Rożkowskiego, który dodał do nich ilustracje ze specjalnie spo-
rządzonych na tę okazję drzeworytów equorgskich.

Wracając do naszej historii i wspomnianej konskrypcji eks-
pedycyjnej, to spotkałem Amonisa po raz drugi dopiero na owym

sławnym, listopadowym zebraniu, to jest konferencji naukowej

z roku 9870, zorganizowanej z okazji rocznicowej naszego chwa-
litebskiego uniwersytetu, na którą przywlokłem własną duszę

raczej z nudów niż z polecenia służbowego.

Na zewnątrz pyszniła się już jesienna pora. Drzewa ubar-
wiło zmęczenie. Brązy i czerń rzucały się na uniwersyteckie

mury. Odblaski słonecznego światła grzęzły w wielkich oknach,

rozpalały szyby, by już zupełnie osłabłą przenikliwością pod-
dać się filtrowaniu ciężkich zasłon. Te śmielsze promyki igrały

złoceniami na ciekawskich ludzkich twarzach, ale już trwale
przygasłym jęzorem musiały utknąć w dalszym, poszarzałym
tłumie oczekujących. Spora uniwersytecka aula nie dość, że
pękała w szwach od zatłoczenia, to gorała popołudniowym
zaduchem niewygaszonych cygar i zapachem męskiego potu,
którego tu od bodaj ostatniego dnia lata nie zdołało usunąć
żadne wietrzenie pomieszczeń. Wraz z tym ludzkim ściskiem

wlewała się do środka delikatna woń obcego ziemskim świa-
tom organizmu profesora, który z metabolizmem naszym ssa-
czym miał niewiele wspólnego i cuchnął, przekornie mówiąc,

gadzim smrodem.

Pamiętam, że zrobił na mnie prelegent po raz wtóry szoku-
jące wrażenie, bom pierwszy raz ujrzał kosmitę tak niesamowicie

rozdymanego. Pancerz jego roztworzył się, ukazując całe wnę-
trze rozigrane pulsującymi żyłami i rozdygotane od aktywności

splotów całkiem pokaźnych mięśni.

Już w maju ukaże się „Dinozauroid”, czyli kolejna powieść utrzymana w stylu retrofikcji. Dlaczego kontynuuję ten sposób kreacji światów? Dlatego, że udaje się skonfrontować naukową myśl z przeszłości z jej wersją uwspółcześnioną. Z tym, że ta pierwsza wbrew pozorom nie jest tak całkowicie uwsteczniona, jest witalna w warunkach jakich pracuje. Prócz akcji i przygody jest coś więcej…

Rzecz cała kolejny raz polega na zadaniu sobie pytania o sens życia we wszechświecie. Czy jest możliwa jego kreacja w próbówce? Nie jest. Wtedy powstałaby nowa LUCA, czyli niewspólna z naszą Gają natura. ( ang. last universal common ancestor, LUCA), ostatni uniwersalny przodek – hipotetyczny organizm, który był ostatnim wspólnym przodkiem wszystkich żyjących obecnie na Ziemi, należących do domeny bakterii, archeanów i eukariontów. Pogląd o istnieniu organizmu, który dał początek wszystkim występującym obecnie organizmom jest szeroko rozpowszechniony wśród biologów – twierdzi Wiki.)

Zatem nie da się na Ziemi stworzyć nowej bazy kreatywnej, ale możliwe to będzie na asteroidzie , na którym sztuczna grawitacja jest zaprowadzona drogą mentalną przez tamtejszą sztucznie wykreowaną Gaję- rozszerzoną funkcjonalnie na generalne aktualizacje praw przyrody – tej natury też nieożywionej- stanowiącej tło procesowe każdego istnienia. Gaja 2 …Jest tutaj jak indyjski fakir zajmujący się czymś przeciwnym do procesu kreacji lewitacji. Obcy zbudowali RAMĘ Clarke’a- megastrukturę służącą do masowego wytwarzania- reproduktorów ewolucji- symultanicznych i niepodobnych, niewspólnych- wiodących do różnych wyników- rodzajów Gaji. I więcej…

Tu…Wyobraźmy sobie dwie krople wody- w pamięci strukturalnej posiadające setki różnorakich funkcji i zachowań. Czek opiewa na tysiące, podczas gdy my może znamy zaledwie kilka jej stanów skupienia i procesów charakterystycznych dla wąskiego spektrum środowiska naszej planety…Gdy krople się łączą nie potrafimy dojrzeć nici wiązania, zależności, nie odczytujemy nuty współtworzenia. Zdaje się, że sens nam umyka, kompleks procesów urywa się – nie posiada bazy wyjściowej, a on ci to na sekundy ożywa w strukturze niepojętej, samo się kopiującej, naśladującej wzorzec geniuszu natury i życia.

Chodzi też o zdalnie przeprowadzoną panspermię. Byłaby możliwa jak w wydruku 3D? I owszem. Wszechświat działa jak drukarka- w sferze przynajmniej podstawowych praw naturalnych fizyki chemi etc.

Wydruk danych zachowawczych dla materii, funkcjonalnych dla czasoprzestrzeni i pól z nią związanych- to odbywa się na bazie codziennej. Wszechświat nie bez powodu jest homogeniczny , izotropowy i jednorodny. Nie ma wyjścia, bo jest napakowany informacją aż po korek. Najlepszym przykładem niech tu będzie zapis genetyczny realizowany przez cztery zasady azotowe- oblicza się, że w prostym genie występuje 1000, to liczba możliwych sekwencji wynosi wtedy 10 do potęgi 602. W trakcie dotychczasowej ewolucji – przyjmując zmianę zasady azotowej na co minutę – to od 3 mld lat przetestowaniu mogło ulec 10 do 50 wariantów sekwencyjnych. A…To znaczy, że 10 do 552 nie zostało jeszcze wypróbowanych- dane za Arberem 1993. Zatem jeśli Ziemia miałaby być dalej poletkiem doświadczalnym dla ewolucji lokalnej Gai pozostałoby jej około 800 mln lat względnej stabilności klimatycznej. Po tym czasie temperatura Słońca zaczęłaby zamieniać oceany w pustynię, a atmosferę w pralnię chemiczną znaną nam z Wenus.

A więc nie zdąży…

A oto prace graficzne, ktore mnie mocno zainspirowaly – znajdziecie ich slady w tekscie:

Nie moglem sie powstrzymac z prezentacja opisow najblizszych mi duchem czytelnikow:

Wraz z każdą następną książką Maszczyszyn coraz bardziej utwierdza w przekonaniu,
że jego wyobraźnia nie zna granic. Dinozauroid to kolejny tytuł, w którym autor w
intrygujący sposób powraca do koncepcji niszy ekologicznej jako przestrzeni sprzyjającej
rozwojowi najbardziej fantastycznych form życia. Maszczyszyn prezentuje retrofikcyjny
świat alternatywnej naukowości, zbudowany na dziewiętnastowiecznych wyobrażeniach.
Fabuła, w której czuć ducha verne’owskiej przygody, zderza się z wellsowskim pesymizmem,
stając się tylko pretekstem do zastanowienia nad naturą życia. Czy przeniesienie
eksperymentu z probówki na powierzchnię sztucznej asteroidy da odpowiedź na pytanie, czy
możliwym jest zaprogramowanie życia – a jeśli się to uda, jaką fizyczną formę przybierze?
Jak fakt jego istnienia odbiorą inne, bardziej zaawansowane istoty? Czy mogąc ukształtować
nowy gatunek, należy z tej możliwości skorzystać i czy dokonanie aktu stworzenia obliguje
twórcę do decydowania o losie dzieła?

Konrad Zielonka (Uniwersytet Śląski)

Sięgając po kolejną retrofikcyjną powieść Jana Maszczyszyna zadajemy sobie za każdym
razem to samopytanie. Gdzie leży granica literackiej wyobraźni autora, a może raczej –
czy ona istnieje​?
Odpowiedź na te pytania, w przypadku powieści „Dinozauroid”, nie jest ani łatwa, ani
jednoznaczna.
Założenia przyświęcające autorowi wydają się oczywiste, oddajmy na chwilę głos samemu
Janowi Maszczyszynowi, który pisze tak:
„Retrofikcja – rodzaj naukowej fantastyki rozgrywającej się w alternatywnej rzeczywistości

allohistorii – zachowującej stylistykę wiktoriańskiego steampunku. […]”
Czy „Dinozauroid” jest steampunkową retrofikcją?
Oczywiście, można tak czytać tę powieść, mając w pamięci ekstraordynaryjne przygody,
co to je pan Jules Verne opisywał, dokładając do tego pomysły sir Arthura Conan Doyle’a
(ach te dinozaury) i delikatną nutkę paranormalności, ale nawet ich zbiorowa wyobrażnia
nie dorównuje temu z czym mamy do czynienia w „Dinozauroidzie”.
Czym więc jest ta powieść? To hard science fiction ubrana w dziewiętnastowieczną
stylizację. Nie tylko ze względu na kreację świata, gdzie prawa natury mieszają fizykę,
poprzez mistykę, z metafizyką, gdzie to co normalne łączy się z tym co paranormalne. To
typowa kreacja u Jana Maszczyszyna, do tego bardzo spójna. Dodajmy, a jest to pewna
nowość, że bohaterowie są w większości Polakami, bo i Polskę tu mamy, stąd język ma
głębsze uzasadnienie niż zwykle. To tylko dekoracje, bo mamy do czynienia z bardzo
mocnym przekazem.
Rzecz dotyczy czegoś, co nazwę inżynierią ewolucyjną. Tu rodzi się pytanie o stronę
etyczną takich prac? Czy bioetyka powinna stać na straży takich eksperymentów? A może
zwykła przyzwoitość, bo eksperyment ma pangalaktyczny rozmach. Aurtor podaje
odpowiedzi i swój osąd, jeżeli tylko chcemy go znaleźć w treści, jeśli uniesiemy się ponad
warstwę przygody i rozrywki!
Nowa powieść Jana Maszczyszyna to także niezwykły prezent dla miłośników literatury
fantastyczno naukowej. Pojawiający się zaraz na początku motyw Kosmicznej Arki, znany
z twórczości wielu znakomitych pisarzy, to tylko preludium. Wybaczcie prywatne emocje,
ale podczas czytania znajdowałem krok za krokiem motywy, sytuacje, miejsca, które
przenosiły mnie do wielu znanych światów science fiction. Jakbym stał wewnątrz skarbca
znanego każdemu świadomemu czytelnikowi science fition, skarbca z wszystkimi
precjozami naszej ukochanej literatury! Dziękuję Autorowi za ten prezent!
Andrzej Appelt