Recenzja całej Trylogi- Portal Fahrenheit

http://www.fahrenheit.net.pl/o-ksiazkach/recenzje/wyobraznia-ponad-wszystko

18557221_1539017386140942_6903894927124303903_n

6.6.2017

WYOBRAŹNIA PONAD WSZYSTKO

Łączenie gatunków to zabieg ryzykowny, ale dość często stosowany. Jeśli chodzi o szeroko pojętą fantastykę, to najłatwiej „ożenić” ją z romansem, kryminałem, historią przygodową albo westernem. Rzecz zasadza się na wymyśleniu ciekawej fabuły, no i żeby jeszcze fantastyka (obojętnie, fantasy czy SF) nie była w niej tylko nic nieznaczącym tłem. Takim przykładem fantastyki źle połączonej z historią awanturniczą i odrobiną westernu jest trylogia Mike’a Resnicka o Wyroczni. Schemat „jedna planeta, jedno miasto, jedna knajpa” pasuje do opowieści o osobie obdarzonej umiejętnością tasowania światów alternatywnych jak… no cóż, wcale nie pasuje. Niby tak doświadczony autor jak Resnick powinien zdawać sobie z tego sprawę, jednak wygląda na to, że sprawy nie przemyślał ani gruntownie, ani wcale.

18403262_1529990607043620_7037872225434722144_n

Nie do pomyślenia wydaje się połączenie steampunku ze space operą. Koncepcje te wykluczają się wzajemnie… chyba że do głosu dojdzie wyobraźnia. Odpowiednio duża i bogata wyobraźnia, jaką w swojej trylogii solarnej zaprezentował Jan Maszczyszyn. Na cykl ten składają się tomy „Światy solarne”, „Światy Alonbee” oraz „Hrabianka Asperia”. Autor dokonał rzeczy praktycznie niemożliwej: wysłał w kosmos statki na parę. A właściwie niezupełnie na parę. Aby nie spoilerować i nie zagłębiać się w zbędne szczegóły, porozmawiajmy o wyobraźni.

Aby literacka koncepcja stanowiła harmonijną całość, każdy element dzieła powinien pasować do wszystkich innych. Aby „ożenić” steampunk i space operę, Jan Maszczyszyn stworzył nowy wszechświat. Cały, od podstaw, z nowymi prawami fizyki, podstawami biologii, technologią i strukturą społeczną. Ta ostatnia, jak na steampunk przystało, jest pochodną epoki wiktoriańskiej z całym jej sztafażem: szlachtą i jej powinnościami, frakami, cylindrami, damami w opresji i niemądrymi Murzynami. Tyle że powinności szlacheckie rozpościerają się na nieco innym obszarze niż w naszej historii, dama w opresji dysponuje całkiem niezwykłymi możliwościami obrony. Jeśli zaś chodzi o Murzynów, to przyczyna ich uwstecznienia w rozwoju może nas zaskoczyć, a niektórych możliwości umysłowych rasa biała powinna im zazdrościć. W takiej oto scenerii bohaterowie doświadczają kosmicznej inwazji na Ziemię, walczą z Obcymi, podróżują w kosmosie, poddają się (genetycznym? nanotechnologicznym?) udoskonaleniom swoich ciał. Oraz kochają, nienawidzą, płaczą i rozmnażają się. Na to ostatnie wynaleźli zresztą bardzo ciekawy i absolutnie niekłopotliwy sposób, w kontekście którego słowo „wiatropylność” nabiera całkiem nowego znaczenia.

Kiedy dotarłam do połowy pierwszego tomu, w głowie wykrystalizowała mi się pewna myśl. Uświadomiłam sobie mianowicie, że jak do tej pory prawdziwymi bohaterami powieści nie są Ashley Brownhole, Cydonia Hornby, Otto Shankbell i ich kompania. Prawdziwym bohaterem jest świat stworzony przez Maszczyszyna – z teleportacją, Blaskiem, Bytami Ekosferycznymi, specyficznym napędem kosmicznym i tysiącami drobnych, pomysłowych szczegółów, które powstały w wyobraźni autora.

Rzadko mi się zdarza, że odwracam kolejne kartki nie w pogoni za akcją, tylko za tym, czym jeszcze pisarz mnie zaskoczy. Do końca, do ostatniej strony „Hrabianki Asperii”, wstrzymywałam oddech. Od pewnego momentu fabuła i perypetie bohaterów zeszły mi na drugi plan, natomiast tęskie wyglądałam kolejnych udziwnień i niestandardowych rozwiązań, jakie zaproponuje mi Maszczyszyn. Najpierw zastanawiałam się, czy to dobrze, czy źle, gdy świat przedstawiony zaczyna dominować nad fabułą, potem jednak porzuciłam te rozterki. Trylogia wciągnęła mnie z butami i nie będę analizować, co było tego przyczyną.

Opowieść pozostanie w mojej pamięci na długo. Może nie dla jej akcji ani powikłanych losów Ashleya i jego córki, ale z powodu oryginalności koncepcji. Utrzymana jest w pewnym spójnym schemacie, ni to w poetyce snu, ni to narkotycznej wizji. Jest dowodem na to, że możliwe są wszelkie połączenia międzygatunkowe; czy będą one jednolite i atrakcyjne dla czytelnika, zależy tylko od autora. A jeśli o to chodzi – Jan Maszczyszyn zrobił naprawdę świetną robotę.

Honorata Rybkiewicz

Tytuł: „Światy solarne”, „Światy Alonbee”, „Hrabianka Asperia”

Autor: Jan Maszczyszyn

Wydawca: Solaris 2015, 2016, 2017

Stron: 398, 499, 664

Cena: ‎35,99 zł, 35,99 zł, 37,90 zł

18341839_1522896894419658_6889343234963201733_n

17499215_1457422724300409_2651793527942177187_n