Recenzja całej Trylogi- Portal Fahrenheit
http://www.fahrenheit.net.pl/o-ksiazkach/recenzje/wyobraznia-ponad-wszystko
6.6.2017
WYOBRAŹNIA PONAD WSZYSTKO
Łączenie gatunków to zabieg ryzykowny, ale dość często stosowany. Jeśli chodzi o szeroko pojętą fantastykę, to najłatwiej „ożenić” ją z romansem, kryminałem, historią przygodową albo westernem. Rzecz zasadza się na wymyśleniu ciekawej fabuły, no i żeby jeszcze fantastyka (obojętnie, fantasy czy SF) nie była w niej tylko nic nieznaczącym tłem. Takim przykładem fantastyki źle połączonej z historią awanturniczą i odrobiną westernu jest trylogia Mike’a Resnicka o Wyroczni. Schemat „jedna planeta, jedno miasto, jedna knajpa” pasuje do opowieści o osobie obdarzonej umiejętnością tasowania światów alternatywnych jak… no cóż, wcale nie pasuje. Niby tak doświadczony autor jak Resnick powinien zdawać sobie z tego sprawę, jednak wygląda na to, że sprawy nie przemyślał ani gruntownie, ani wcale.
Nie do pomyślenia wydaje się połączenie steampunku ze space operą. Koncepcje te wykluczają się wzajemnie… chyba że do głosu dojdzie wyobraźnia. Odpowiednio duża i bogata wyobraźnia, jaką w swojej trylogii solarnej zaprezentował Jan Maszczyszyn. Na cykl ten składają się tomy „Światy solarne”, „Światy Alonbee” oraz „Hrabianka Asperia”. Autor dokonał rzeczy praktycznie niemożliwej: wysłał w kosmos statki na parę. A właściwie niezupełnie na parę. Aby nie spoilerować i nie zagłębiać się w zbędne szczegóły, porozmawiajmy o wyobraźni.
Aby literacka koncepcja stanowiła harmonijną całość, każdy element dzieła powinien pasować do wszystkich innych. Aby „ożenić” steampunk i space operę, Jan Maszczyszyn stworzył nowy wszechświat. Cały, od podstaw, z nowymi prawami fizyki, podstawami biologii, technologią i strukturą społeczną. Ta ostatnia, jak na steampunk przystało, jest pochodną epoki wiktoriańskiej z całym jej sztafażem: szlachtą i jej powinnościami, frakami, cylindrami, damami w opresji i niemądrymi Murzynami. Tyle że powinności szlacheckie rozpościerają się na nieco innym obszarze niż w naszej historii, dama w opresji dysponuje całkiem niezwykłymi możliwościami obrony. Jeśli zaś chodzi o Murzynów, to przyczyna ich uwstecznienia w rozwoju może nas zaskoczyć, a niektórych możliwości umysłowych rasa biała powinna im zazdrościć. W takiej oto scenerii bohaterowie doświadczają kosmicznej inwazji na Ziemię, walczą z Obcymi, podróżują w kosmosie, poddają się (genetycznym? nanotechnologicznym?) udoskonaleniom swoich ciał. Oraz kochają, nienawidzą, płaczą i rozmnażają się. Na to ostatnie wynaleźli zresztą bardzo ciekawy i absolutnie niekłopotliwy sposób, w kontekście którego słowo „wiatropylność” nabiera całkiem nowego znaczenia.
Kiedy dotarłam do połowy pierwszego tomu, w głowie wykrystalizowała mi się pewna myśl. Uświadomiłam sobie mianowicie, że jak do tej pory prawdziwymi bohaterami powieści nie są Ashley Brownhole, Cydonia Hornby, Otto Shankbell i ich kompania. Prawdziwym bohaterem jest świat stworzony przez Maszczyszyna – z teleportacją, Blaskiem, Bytami Ekosferycznymi, specyficznym napędem kosmicznym i tysiącami drobnych, pomysłowych szczegółów, które powstały w wyobraźni autora.
Rzadko mi się zdarza, że odwracam kolejne kartki nie w pogoni za akcją, tylko za tym, czym jeszcze pisarz mnie zaskoczy. Do końca, do ostatniej strony „Hrabianki Asperii”, wstrzymywałam oddech. Od pewnego momentu fabuła i perypetie bohaterów zeszły mi na drugi plan, natomiast tęskie wyglądałam kolejnych udziwnień i niestandardowych rozwiązań, jakie zaproponuje mi Maszczyszyn. Najpierw zastanawiałam się, czy to dobrze, czy źle, gdy świat przedstawiony zaczyna dominować nad fabułą, potem jednak porzuciłam te rozterki. Trylogia wciągnęła mnie z butami i nie będę analizować, co było tego przyczyną.
Opowieść pozostanie w mojej pamięci na długo. Może nie dla jej akcji ani powikłanych losów Ashleya i jego córki, ale z powodu oryginalności koncepcji. Utrzymana jest w pewnym spójnym schemacie, ni to w poetyce snu, ni to narkotycznej wizji. Jest dowodem na to, że możliwe są wszelkie połączenia międzygatunkowe; czy będą one jednolite i atrakcyjne dla czytelnika, zależy tylko od autora. A jeśli o to chodzi – Jan Maszczyszyn zrobił naprawdę świetną robotę.
Honorata Rybkiewicz
Tytuł: „Światy solarne”, „Światy Alonbee”, „Hrabianka Asperia”
Autor: Jan Maszczyszyn
Wydawca: Solaris 2015, 2016, 2017
Stron: 398, 499, 664
Cena: 35,99 zł, 35,99 zł, 37,90 zł