Swetroń – na Horroronline

Rozstrzelane ubrania w Zimbabwe. 29 lipca 2201 roku doszło w stolicy tego kraju do masakry zbuntowanej odzieży biologicznej.

Te włosy  i torebka   wyrosły na wiszącym ubraniu w szafie biologicznej. W dzisiejszych czasach zdarza się, że  odzież potrafi odtworzyć  długo- terminowego jej właścieciela. Dbajmy o nasze okrycia! Po prostu –   nie podskakujmy za wiele. Niech poniższa historia nas czegoś nauczy.

Swetroń

Jan Maszczyszyn

Inspektor Treavis pochylał się nad pacjentem. W skupieniu nasłuchiwał czegokolwiek. Od oddechu począwszy na ekstremalnej postaci pierdnięcia zakończywszy. Bał się tej pokurczonej postaci. Odsuwał wszelką myśl o dotknieciu dziwnie gorącego ciała, czy chociażby trąceniu metalowym, szpitalnym drągiem w okolice krocza.
Leżący zdecydowanie nie oddychał. Wydawał się być martwy. Splatał dłonie gdzieś na wysokości gardła. Za wysoko. W tej pozycji mogły być tylko paskudnie złamane. To spod nich dochodził ów męczący swąd tlącej się izolacji. Towarzyszył mu nieustanny szum trzasków jakby przeszukującego wolne zakresy radia.
Inspektor cofnął się o krok. Spojrzał na całość. Z tej pozycji leżący nie wydawał się aż tak odpychający. Był nie przykryty . Był bosy. I gruby.
Na wypukłości czegoś, co przy odrobinie fantazji można byłoby nazwać głową, utknął naciągnięty do krańcowego oporu sweter z grubej, huwczej wełny. Sprawiał wrażenie założonego w pośpiechu. Właściwie nie był prawidłowo założony. Dużo brakowało. Dziwne, ale…Był nieprzeciągnięty przez głowę. Nitki tkaniny pulsowały miarowo. W przyćmionym świetle sali wyglądały jak splecione mordami długie gąsienice.
– To Harold Cromhagen.Leży u nas od tygodnia w comie odzieżowej– rzucił ozięble lekarz, stając niespodziewanie obok. Spojrzeli na siebie. Oczy inspektora napotkały ciepły uśmiech medkrawca. Medkrawiec ponury wzrok gliniarza. 
– Dotarłem do tego pokoju przypadkiem – usprawiedliwił się glina.– Właściwe dochodzenie prowadzimy w przyszpitalnym parku, gdzie znaleziono wielki, rozkopany dół ze starymi swetrami. Dokładnie takimi, jak ten… – Tu wskazał palcem półgolf leżącego.– Wiemy, że za odrzuconą odzieżą zawsze kryje się sfrustrowany człowiek. A frustracja nierzadko wywołuje samobójstwo.
– Oczywiście. – zgodził się doktor. – Od godziny pańscy koledzy obwąchują każdy kąt szpitala. Trudno o chwilę spokoju nawet w sraczu,
– Niestety. Smutna konieczność – podsumował inspektor, po raz wtóry obchodząc łóżko. – A ten przypadek, kto to taki?– pytając wskazał leżącego.
– Cromhagen?
– No, właśnie. Pan Cromhagen. Skąd się tu wziął? I dlaczego, do cholery, nikt mu przed śmiercią nie pomógł przeciągnąć tego parszywego półgolfa przez głowę? 
– Operacja niewykonalną, panie inspektorze.
– Ktoś widocznie próbował. Jak się okazuje zrobił to w sposób wysoce brutalny. Naciągnać na leżącą osobę półgolf aż po kolana? Materiał jest doprowadzony do jego skrajnej wytrzymałości. Włókna aż trzeszczą od wyładowań statycznej elektryczności. Głowa jest niemal zupełnie wgnieciona w tułów, bo brakuje na nią otworu. Jak to się wszystko trzyma kupy? Jest sklejone?
– Niestety, nie wiem, czy pan zauważył, ale jest zrośnięte.
– Chyba pan żartuje?
– Pacjent dotarł do nas w tym półgolfie, prosząc o pomoc w przeciągnięciu przez głowę. – Parsknął niespodziewanie. – A my nie wykonujemy usług tego rodzaju. Mógł wybrać się do pierwszej, lepszej przymierzalni odzieży. W okolicy mieszka wielu nielegalnych krawców. Pielęgniarka wiedziona współczuciem spróbowała pomóc. Niestety skończyła ze straszliwymi obgryzieniami dłoni.
– Przepraszam, że co?
– Może sam chce się pan przekonać? Wystarczy dotknąć tej wełnianej szramy na domniemanym szczycie głowy pacjenta… Ugryzie, jak nic.
– Tę, o tu, przypominającą w złożeniu grubą bliznę? – Glina zaledwie musnął palcem powietrze tuż ponad omawianym szczegółem. Wyraźnie się bał. – Wydaje się zszyta dratwą.
– Sweter, z którym mamy do czynienia jest najgorszym ciuchem, jaki spotkałem w mojej dotychczasowej karierze zawodowej. 
– Dlaczego ?
– Czy w codziennym użytkowaniu biologicznej odzieży spodziewa się pan skutków ubocznych? Nie? A nie orientuje sie pan przypadkiem w jaki sposób odbywa się jej metabolizm? Dlaczego jest niezmiennie dopasowana, świeża i czysta? Nie? To powiem panu; wykorzystuje nas jako źródła energii. Proszę zajrzeć pod ubranie.Nie zauważył pan sporych braków naskórka?
Inspektor przyjrzał się skórze pod mankietem.
– Jest różowiutka jak u noworodka – odpowiedział z uśmiechem ulgi.
– Ma pan około sześćdziesiątki, inspektorze. W tym wieku skóra powinna mieć drastycznie mniej młodociany wygląd. Spodziewam się licznych przebarwień i mnóstwa nieprzyjemnie wyglądających zmarszczek.
– Ciuch wpływa na mnie odmładzająco.
– Nie sądzę. Nie tylko nas obżera, ale w sporym zakresie używa naszego systemu limfatycznego dla oczyszczenia z produktów syntezy pokarmu. Wie pan, jak roślinka, światło pobiera z powietrza plus wodę i minerały z mikroskopijnych korzeni wpiętych w pory skóry nosiciela. Kiedy ostatnio ściągnął pan z siebie mundur i wykąpał się porządnie?
– Mój Boże, ależ ja nie pamiętam. Było to gdzieś na początku służby… Dziesięć lat temu?
– Spodni pan też nie nosi od tego czasu?
– Przecież góra opina mi wygodnie ciało aż po same łydki. Na potrzeby fizjologiczne mam specjalne, zdalnie sterowane otwory – pokazał z dumą frontowy, automatyczny rozporek.
– Nigdy panu nie przyszło do głowy, aby zerwać z siebie to stare gówno i pobiec gdzieś nago?
– W moim wieku? Musiałbym być samobójcą. Ale przyznam się szczerze, że w przeszłości miałem chwile słabości i próbowałem podwinąć rękawy. Zbyt bolało, by kontynuować .
– Przed panem leży ktoś, kto spróbował różnych rzeczy i może się pan naocznie przekonać jak tragicznie się to dla niego skończyło. – Doktor wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów. Po chwili obaj zaciągali się dymem. 
– Chce pan posłuchać jego historii?
– Oczywiście. Dalej proszę.
– Pana Harolda przywiozła na izbę przyjęć jego żona w piątek o ósmej wieczorem, czyli dokładnie tydzień temu. Opowiedziała mi przy kozetce przedziwną historię męża. Mówi do mnie: 
„– Jack, kurwa – a znamy się od paru lat z kortów tenisowych w Craigeburn, – takiej historii jeszcze nie słyszałeś. „– I tu zaczyna opowiadać. Jakby zupełnie nie przejęła się losem małżonka, a historia ją najzwyczajniej w świecie zakręciła; 
– Jakieś miesiąc temu mąż Harold wrócił po pracy do domu z odparzeniami skóry na plecach. Wiesz, Jack, – mówiła – on był starym uparciuchem. Nosił pod spodem przestarzałą bieliznę syntetyczną. Wiadomo jak bardzo się nienawidzą te dwa gatunki tkaniny. Wierzchnia odzież biologiczna natychmiast wydzieliła substancje dezintegrujące komponenty bielizny syntetycznej, obwiniając ją za przepocenia ciała. Po paru dniach chemikalia rozniosły podkoszulkę i majtki w strzępy. Kupowałam u Humprey’a na rogu Kelwin i Slam’s Street specjalny, drogi puder bio–toleranta, bo Harold był uparty. Wolał otwarte ranki niż całkowite przejście na nowoczesne ciuchy biologiczne.  http://www.horror.com.pl/opowiadania/opowiadanie.php?id=470

SZMATA SZMACIE ZGOTOWAŁA TAKI LOS !

 

Proszę ….Czytaj dalej na linku poniżej

http://www.horror.com.pl/opowiadania/opowiadanie.php?id=470