Blaszane kapcie księcia Hrotema – parowy punk – Herbasencja No.50
Jan Maszczyszyn „Trylogia Solarna: Światy Solarne; Światy Alonbee; Hrabianka Asperia” 2015-2017
http://beezar.pl/ksiazki/herbasencja-wrzesien-2016
Blaszane kapcie księcia Hrotema
Końcówka „punk” w nazwach licznych podgatunków literatury fantastycznej, to często pusta obietnica. „Trylogia Solarna” Jana Maszczyszyna, który debiutował w punk rockowym tysiąc dziewięćset siedemdziesiątym siódmym roku, przywraca należne miejsce tym zbuntowanym czterem literkom. Trzy tomy: „Światy Solarne”, „Światy Alonbee” oraz „Hrabianka Asperia” to (łącznie z miękkimi okładkami) tysiąc pięćset sześćdziesiąt sześć stron kosmicznej żeglugi. Mroczna ciekawostka: końcowa część trylogii liczy wedle tej miary stron sześćset sześćdziesiąt sześć. Fabuła? Space opera, której sceną jest cała galaktyka. Hrabia Ashley Brownhole, główny bohater, spotyka na swej drodze rybiogłowe, drewniane, blaszane i nie tylko, indywidua, spiskujące przeciwko rasie ludzkiej. Ich wygląd zewnętrzny, technologie, architektura oraz stroje, przywodzą na myśl animacje Terry’ego Gilliama z „Latającego Cyrku Montyego Pythona”. Miłośnik literatury przygodowej może liczyć na pogonie, walki, pułapki i zasadzki. Fan paleoastronautyki doceni aborygeń- skich mistrzów międzyplanetarnej teleportacji. Koneser fantastyki naukowej znajdzie smakowite kąski, m.in.: teoria względności, rola ciemnej materii we Wszechświecie, Byty Ekosferyczne jako rozwinięcie koncepcji Sfery Dysona. Znalazło się nawet miejsce na dawno obalone teorie: nawiązania do rozgrzewających wyobraźnię w XIX. wieku rzekomych kanałów na Marsie oraz tajemniczego eteru jako substancji wypełniającej przestrzeń kosmiczną. Rozmach historii w czasie i przestrzeni kojarzy się ze „Statkami czasu” Blake’a Baxtera. Inwazja na Marsa pobrzmiewa echami „Wojny światów” Wellsa, pobyt hrabiego Ashleya i jego kompanii na Plutonie smakuje niczym „Przygody Robinsona Crusoe”, a „Listy hrotemowe” z daleka pachną „Na srebrnym globie” Żuławskiego.
Co zatem z tym punkiem? Jest stale obecny, choćby poprzez język, momentami chyba wręcz nietknięty kursorem redaktora. Archaizująca polska składnia tańczy pogo z kalkami ze składni angielskiej. Wyszukane, arystokratyczne słownictwo sąsiaduje z wyrażeniami potocznymi, wulgaryzmami oraz specjalistycznymi pojęciami np. informatycznymi. Humor, często natury fekalnej i płciowej, który temu chaosowi towarzyszy, to nieodzowny element punkowego etosu. Autor psuje czasami atmosferę podniosłych scen niczym Sex Pistols, koncertujący na łodzi płynącej Tamizą podczas srebrnego jubileuszu królowej Elżbiety w pamiętnym tysiąc dziewięćset siedemdziesiątym siódmym roku. Całkowitym zaprzeczeniem punkowego ducha są natomiast rasistowskie uwagi oraz refleksje hrabiego Brownhole’a i co poniektórych jego kompanów. Niesmaczne, niepotrzebne, żenujące, na tym ten temat litościwie kończę. Punk to też groteskowa (nawet jak na steampunkowe standardy) technologia w której opisach pierwsze skrzypce gra przymiotnik „parowy”. Są parowe kosmiczne statki, zwane Kotłami, na pokładach których znaleźć można np. piece kaflowe, są napędzane parą kolaski, rowery i inne cuda.
To, co śmieszy lub zadziwia za pierwszym razem, powtórzone razy np. dziesięć, już tylko nuży i spowalnia lekturę. Symbolem tej maniery są tytułowe „blaszane kapcie księcia Hrotema”. Co ciekawe, gdy tylko miejsce wszystkiego co parowe, blaszane i nitowane, zajmują protetyczne kończyny, modyfikacje ciał oraz telepaci wyposażeni w długie anteny, świat przedstawiony staje się naprawdę fascynujący. Lektura pierwszego tomu przypominała trudną naukę oddychania wspomnianym wcześniej eterem. Męczyły fabularne rozwiązania w stylu deus ex machina, gdzie rolę bóstwa cierpliwie pełnił Aborygen Yarragee.
Drugi tom z początku nie zapowiadał poprawy sytuacji, ale w jego połowie ze zdumieniem stwierdziłem, że czyta się coraz przyjemniej. Trzeci tom z twistem i przytupem zakończył całą historię. Zawarte w nim „Listy hrotemowe” to najlepsza moim zdaniem część opus magnum Jana Maszczyszyna. „Trylogia Solarna” ma specyficzny, przekorny urok, śmieszy, tumani i przestrasza, skrzy się pomysłami niczym ćwieki na skórzanych kurtkach grupy The Exploited. Szkoda, że te fajerwerki wyobraźni zostały opakowane w trudno przyswajalną formę, która nie pozwala im zalśnić odpowiednio jasno. Tak jak punkową rewoltę, „Trylogię Solarną” można pokochać lub znienawidzić. Daj jej szansę potencjalny czytelniku. Pamiętaj, że uczestnicy pierwszych koncertów Sex Pistols, otrząsnąwszy się z szoku po tym co usłyszeli i zobaczyli, zaczęli zakładać własne zespoły. Jak punk to punk, zwłaszcza parowy.
Radosław Dąbrowski
Jan Maszczyszyn „Światy Solarne” Wydawnictwo Solaris, Stawiguda, 2015, 398 stron
Jan Maszczyszyn „Światy Alonbee” Wydawnictwo Solaris, Stawiguda, 2016, 499 stron
Jan Maszczyszyn „Hrabianka Asperia” Wydawnictwo Solaris, Stawiguda, 2017, 664 strony