Nowe rcenzje Trylogii Solarnej – listopad 2017

Fantasta

http://baza.fantasta.pl/ksiazka.php?id=13626

Gdy po przeczytaniu Światów solarnych zacząłem szukać materiałów na temat autora, Jana Maszczyszyna, natrafiłem na obszerny wywiad, który w pewien sposób pomógł mi ukierunkować chaotyczne myśli, jakie krążyły mi po głowie w trakcie lektury. Pisarz przyznaje, że znalezienie się na emigracji (daleka Australia) otworzyło mu oczy na oszałamiającą liczbę tekstów fantastycznych, po które mógł w każdej chwili sięgnąć. Świadomość tej mnogości podcięła mu skrzydła, gdyż zwątpił w sens wszelkich pisarskich prób, ponieważ te prędzej czy później mogły stać się nieświadomym plagiatem wcześniej istniejących książek. Frustracja spowodowała, że Maszczyszyn „stracił głos” – zajął się wyłącznie czytaniem tekstów naukowych dotyczących kosmologii i paleontologii, chociaż miał za sobą udane próby na polu fantastyki. Tak mniej więcej można streścić interesujący mnie wątek wywiadu.

 

Dlaczego o tym wspominam? Ponieważ miałem wrażenie, że Światy solarne pisane były pod (być może podświadomą) presją, by stworzyć dzieło inne, odmienne, egzotyczne, a przynajmniej wyróżniające się na tle wszystkiego, z czym autor lub jego czytelnicy mogli się zetknąć. Rzecz jasna każdy pisarz uważa oryginalność za jedną z głównych cnót, jakie chciałby przypisać własnej twórczości, ale w przypadku powieści Maszczyszynawydawało mi się, że to ona właśnie dyktuje kolejne akapity i rozdziały. Z jednej więc strony Światy solarneczyta się znakomicie, gdyż rzadko spotkać się można z tak niezwykle plastyczną i naszpikowaną detalami prozą, a z drugiej czytelnik ani przez chwilę nie odpoczywa od natłoku wydarzeń i szczegółów, które mogą zlać się w świadomości w pozbawioną konkretnych kształtów całość.

 

Powieść, którą opatrzono słowami „steampunk po polsku”, w pełni na to miano zasługuje, a jej ojcowie chrzestni (na przykład Verne lub Welles) wyraźnie odciskają piętno na dziele Maszczyszyna. Jednak czytelnik nie powinien mieć wrażenia wtórności. Pisarz robi naprawdę dużo, by steampunk w jego wydaniu był okazją do stworzenia wielowymiarowej bogatej rzeczywistości, której wykreowanie wymagało sporych umiejętności warsztatowych oraz galopującej wyobraźni zasilanej znajomością tradycji literackich. Stąd też doskonale radzi sobie ze stylizowaniem na XIX-wieczną soczystą, nasyconą szczegółami prozę, zaś bohaterowie brzmią jak autentyczni przedstawiciele belle époque.

 

Światy solarne to opowieść dziejąca się w skolonizowanym przez ludzi Układzie Słonecznym. Planety unoszą się w eterze (koncepcja eteru wypełniającego świat popularna była jeszcze pod koniec XIX wieku), pomiędzy nimi krążą „pociski pasażerskie”, technika, zgodnie z poetyką gatunku, bazuje na kołach zębatych, parze, zgrzytających mechanizmach. Oszałamiające bogactwo detali, które Maszczyszyn rozmieszcza na płótnie powieści, potrafi wywołać zawrót głowy – każda niemal dziedzina rzeczywistości, każda planeta, kontynent, miasto, domostwo staje się okazją, by odmalować z niemal surrealistyczną wrażliwością pełną ornamentów wizję. Może to fascynować i uwodzić czytelnika pod warunkiem, że stać go będzie na powolną, skupioną lekturę. Gdy jednak narzuci on sobie szybsze tempo czytania, owe szczegóły szybko znikną z pola widzenia.

 

Osią fabularną wydaje się być walka z wrogimi ludziom istotami nazywanymi „Klocami”, chociaż mnogość przygód, jakie spotykają bohaterów, sprawia, że wojna staje się tylko jednym z elementów powieści. Równie intrygująco wygląda próba odtworzenia XIX-wiecznej imperialnej mentalności ludzi pochodzących z wyższych sfer. Główny bohater, potentat prasowy sir Ashley B. Brownhole, to elegancki, wyrafinowany mężczyzna, którego stan świadomości, poglądy, maniery w pełni odpowiadają temu, co możemy wyobrażać sobie na temat wiktoriańskich dżentelmenów. Nawet osławiony purytanizm tamtych czasów znalazł w powieści swoje fantastyczne odbicie – bohater jest zbyt wysublimowany, by szukać rozkoszy w zwierzęcym seksie i zamiast typowych dla homo sapiens narządów posiada organy umożliwiające zapładnianie poprzez… zapylanie. Być może brzmi to komicznie, a jednak w pełni znajduje uzasadnienie w logice powieści.

 

Maszczyszyn zręcznie posługuje się kanonicznymi dla gatunku rekwizytami i rozwiązaniami fabularnymi, a jednak na każdej stronie odciska bardzo wyraźne piętno autorskie. Nie jestem jednak pewien, czy znaki szczególne tej prozy nie są jej najsilniejszą stroną. Teoretycznie powieść powinna mi się bardzo podobać, a mimo to czytając ją, nie mogłem czuć pełnej satysfakcji.

 

Światy solarne są jak wyrafinowane danie przyprawione pełnymi garściami egzotycznych przypraw. Obcowanie z tym tekstem do pewnego momentu może być fascynującą przygodą czytelniczą, gdyż ma coś, co miłośnicy fantastyki bardzo lubią – Maszczyszyn potrafi popisać się przyzwoitym światotwórstwem oferującym spójną i wysmakowaną rzeczywistość. Z drugiej zaś strony powieść może po pewnym czasie „zmęczyć wzrok” barokową niemal, ekstrawagancką wybujałością, która początkowo fascynuje, potem zaś może męczyć i nużyć.

 

Tomasz Fijałkowski
2017-11-08

Polter

http://polter.pl/ksiazki/Swiaty-Solarne-c30000

14102212_1388076581220020_6263370227319168473_n 14100498_1388076941219984_6393390819853283355_n 14100433_1388075294553482_2799875423980155703_n 14100389_1388083691219309_5012171776530325546_n 14100374_1388077144553297_4112761368010376977_n 14102341_1388075941220084_5208218919619655836_n

Światy Solarne


wersja do druku
Światy Solarne
Światy Solarne to pierwszy tom Trylogii Solarnej, cyklu, który łączy w sobie steampunk i science fiction. Bez wątpienia jest to mariaż karkołomny, ale Jan Maszczyszyn udowadnia, że może być też naprawdę udany.

Planety Układu Słonecznego zostają zaatakowane. Początkowo ludzie nie są wprawdzie pewni, czy rzeczywiście miał miejsce atak, gdyż przypominający drewniane kloce Obcy nie wydają się groźni, a raczej… groteskowi. Jednakże kiedy się uaktywniają, zaczyna się prawdziwy terror. Stawić im czoła może tylko grupa awanturników, na której czele stoi sir Ashley Brownhole, Wenusjanin zajmujący się na co dzień prowadzaniem periodyków naukowych.

Szczególną cechą Światów Solarnych jest to, że streszczenie fabuły wcale nie odpowiada na pytanie, o czym właściwie traktuje powieść. Bo od losów sir Ashleya Brownhole’a i jego arystokratycznych przyjaciół ważniejsza okazuje się otaczająca ich rzeczywistość – a ta zaskakuje bez przerwy. Zaczyna się to wszystko nieco absurdalnie: z nieba spadają istoty przypominające drewniane bale, kosmiczny przemysł napędza para, a obowiązująca moda dopuszcza cylindry, kapelusze i meloniki – ale na pewno nie hełmy skafandrów próżniowych. Do tego dochodzi rzecz nieśmieszna może, lecz z pewnością wzbudzająca pytania o koherentność świata przedstawionego: mimo że cywilizacja zdolna jest do kolonizacji całego Układu Słonecznego, to wciąż nie poradziła sobie z problemem rasizmu. I żeby to jeszcze był rasizm cichy, utajony, wstydliwy – w żadnym wypadku! Nazywanie innych ludzi “czarnuchami” należy do dobrego tonu, podobnie jak posiadanie licznej grupy niewolników. Mało tych wszystkich dowodów na dziwactwa Światów Solarnych? No cóż, w Australii (czy też Australionie) żyją plemiona ludzi zdolnych do teleportacji. Widocznie Janowi Maszczyszynowi rzeczywiście było mało…

…tak przynajmniej można sądzić na samym początku lektury. Wraz z rozwojem fabuły świat przedstawiony pokazuje jednak kolejne oblicza, a te już tak groteskowe nie są. Okazuje się, że różni się on od tego znanego czytelnikowi nie ze względu na kaprys autora, a z uwagi na całkiem inne uwarunkowania fizyczne, a nawet metafizyczne. Technika rozwija się całkiem inaczej, bo wykorzystuje inne prawa i musi godzić się z innymi ograniczeniami – przestrzeń międzygwiezdną wypełnia eter, bezwładność nie istnieje, a najwyższe prędkości powodują nierozciągnięcie czasu, a jego skurczenie. Fani twardej fantastyki naukowej będą się krzywić, bo autor wykorzystuje zmodyfikowaną fizykę raczej jako źródło efektów specjalnych, w związku z czym można by mu wytknąć pewne nieścisłości. Najlepszym przykładem jest wspomniany eter: pod koniec powieści bohaterowie zapominają o nim i wyrażają strach przed próżnią (używają tego pojęcia wprost), żeby parę stron dalej swą nielogiczną wiedzę odrzucić i ponownie dziwić się (nie)istnieniu kosmicznej pustki. Cóż, tę konwencję trzeba przyjąć – rozkład “Światów Solarnych” na czynniki pierwsze mógłby obnażyć więcej tego typu wpadek. Cały ten fizyczny bałagan stanowi jednak tylko preludium do wątku najważniejszego: personalnej obecności Boga we wszechświecie (choć ten motyw potraktowany jest zgodnie z prawidłami gatunku, to żadne wielkie rozważania). Maszczyszyn szarżuje, co do tego nie można mięć wątpliwości, i szarża ta z pewnością wielu czytelników odstraszy już na samym początku lektury, ale jest ona solidnie umotywowana i podparta refleksją.

Po przebiciu się przez mur przytłaczającej estetyki czytelnik może być całkiem zadowolony, bo dostaje nie tylko barwny (choć szalony) świat, ale także porządną przygodową fabułę. Pisarz wyraźnie czerpie z Wojny światów (niektóre sceny żywcem przypominają klasyczne dzieło H.G. Wellsa), jednakże autor robi to zgrabnie, a uroku dodają całości drobne szczegóły, takie jak choćby świetne opisy międzygwiezdnych podróży i wymyślnych wehikułów. Bohaterowie, nieco naiwni awanturnicy, przekonują się, że kosmos jest miejscem bardzo niebezpiecznym i pełnym złoczyńców. Ani oni, ani tym bardziej odbiorca, nigdy nie mogą być pewni, kto czyha za rogiem: przyjaciel czy wróg? W dodatku Maszczyszynowi tą atmosferę niepewności udało utrzymać się do samego końca, co dodatkowo zaostrza apetyt na drugi tom cyklu.

Światy Solarne to literacka jazda bez trzymanki. Wszyscy miłośnicy ciasnych konwencji powinni trzymać się od niej z daleka – ta lektura mogłaby być niebezpieczna dla ich zdrowia. Jeśli jednak cenicie oryginalność, to z pewnością znajdziecie u Jana Maszczyszyna coś dla siebie, nawet jeśli niekoniecznie będą to przebrani w surduty ludzie-ryby (autentyk!).

7.5
Ocena recenzenta
Ocena użytkowników
Średnia z 0 głosów
Twoja ocena

Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0
Obecnie czytają: 0Dodaj do swojej listy:
 lista życzeń
 kolekcja
 obecnie czytam

Tytuł: Światy Solarne
Cykl: Trylogia Solarna
Tom: 1
Autor: Jan Maszczyszyn
Wydawca: Solaris
Data wydania: 15 kwietnia 2015
Liczba stron: 480
Oprawa: miękka
ISBN-13: 978-83-7590-226-6
Cena: 35,99 zł