Recenzja książki Toystories
Juliusz Wojciechowicz
Każda zabawka ma swoją historię
Dzieciństwo to czas, kiedy wszystko jest intensywniejsze: uczucia szczersze, śmiech weselszy, kolory jaskrawsze, koszmary straszniejsze, a mrok głębszy niż kiedykolwiek później. Takim też przymiotnikiem określiłbym opowiadania zawarte w „Toystories” — są to historie intensywne i przepełnione emocjami; historie, które skutecznie cofają nas w krainę dziecięcych fantazji, lęków, szczęścia i wzruszeń. „Toystories” to trzeci zbiór opowiadań Wydawnictwa Morpho. Od razu rzuca się w oczy doskonała szata graficzna książki — nietypowa, ale pasująca do tematyki czcionka, charakterystyczne przerywniki, genialna okładka i równie klimatyczne ilustracje dołączone do kolejnych opowiadań. Najważniejsza jest jednak treść, a ta stoi na bardzo wysokim poziomie — do „Toystories” wyselekcjonowano teksty z najwyższej półki jakościowej! Ciężko mówić o ogólnikach, kiedy zbiorek zawiera aż szesnaście opowiadań, a każde z nich zostało napisane przez innego autora, przejdę zatem od razu do szczegółów… OSTATNIA SIPKA WĘGLA — Marek Zychla Niebanalny pomysł, opowiedziany sprawnym językiem. Autor pokazuje nam, jak dużą rolę w życiu człowieka odgrywają ikony popkultury, a przy okazji stawia intrygujące pytanie: co by było, gdybyśmy mogli, przy udziale tajemniczej siły bądź magii, owe ikony zabijać? Byłoby kolorowo — wręcz można pokusić się o stwierdzenie, że świat stanąłby na głowie — co Marek Zychla przedstawia na przykładzie pewnej rodziny. Styl jest dopracowany, pozbawiony efekciarstwa, nienachalny, a historia toczy się płynnie — nie zaznacie dłużyzn, ale nie doświadczycie też „skakania po łebkach”. Spomiędzy zdań przeziera pewien mrok, a bohaterowie są bardzo dobrze nakreśleni od strony psychologicznej. Autor pokazał, że ma w sobie żyłkę opowiadacza. Jestem ciekaw, jak Marek Zychla sprawdziłby się, snując mroczną historię przy ognisku. Niepokojące zakończenie sprawi, że ciary przebiegną Wam po plecach… FULL PLASTIC JACKET — Kacper Kotulak Z mroku i niepokoju, w jakie wprowadził nas Marek Zychla, przechodzimy w bardziej przyjazne miejsce — zabawne uniwersum Kacpra Kotulaka, gdzie toczy się wojna między armią plastikowych żołnierzyków i klocków LEGO. Poznajemy pułkownika Courage’a i zostajemy świadkami jego perypetii. „Życie nie jest łatwe, kiedy jest się wykonanym z plastiku i to w skali 1:72.” Tym bardziej, kiedy osobisty pomagier jest przypadkiem nad wyraz ociężałego umysłowo kretyna, a główny wróg to zdradziecki, francuski skurwiel — generał Stroom. No i nie zapomnijmy, by mieć się na baczności przed obiektem „MAMA” i obiektem „TATA”. Autor serwuje poczucie humoru, któremu nie oprze się nawet największy wapniak. Czytając tę historię, cieszyłem się jak głupi do sera i tylko czekałem, kiedy porucznik Kraust po raz kolejny zwróci uwagę na „to COŚ” na twarzy pułkownika. Przednia rozrywka. OSTATNI PREZENT — Juliusz Wojciechowicz Każdy z nas jest obserwatorem rzeczywistości, lecz prozaik, który chce opisywać otaczający go świat, musi być obserwatorem JESZCZE BARDZIEJ. Wkładać więcej świadomości, wychwytywać niuanse, roztrząsać przyczyny i skutki, ale przede wszystkim odsiewać ziarno od plew. Brać z codzienności to, co najciekawsze. Takim właśnie autorem jest Juliusz Wojciechowicz: facet, który wie, jak patrzeć na świat i obierać na tematy swoich opowiadań najciekawsze treści, by potem ubrać je w barwną narrację. Trafne wybory i niebanalny styl stają się znakiem rozpoznawczym Wojciechowicza, czego potwierdzeniem jest „Ostatni prezent”. Jaki jest współczesny świat, nikomu nie trzeba tłumaczyć, ale pamiętajmy o dzieciach. One też obrywają, być może najbardziej. Miłość rodziców coraz częściej przejawia się pod postacią materialną — kolejny pean ku nowoczesnej postawie „mieć”. Ale czy właśnie tego oczekują od rodziców dzieciaki — kolejnego bajeranckiego gadżetu? Autorowi udało się ująć w tekście spory, dający do myślenia ładunek emocjonalny i ze swojej strony — gorąco polecam. …I ZASZŁO SŁOŃCE MATTELA — Adam Froń Lubię eksperymenty literackie, dlatego przeczytałem z żywym zainteresowaniem opowiadanie Adama Fronia. Nie jest to może jakiś mega–odkrywczy tekst i patrząc globalnie, nie wnosi wielkiej innowacji, ale jeżeli weźmiemy pod uwagę tylko „Toystories”, to jest jednym z dwóch utworów, które wyróżniają się „innością” formy. Budzimy się (czy raczej Przebudzamy) wraz z anonimowym, pluszowym misiem na śmietnisku. Opodal, na dziurawym garnku, siedzi robot, przytaczając raz po raz fragmenty z Księgi Mattela. Po krótkiej rozmowie obie zabawki ruszają ku obozowi, gdzie rządy sprawuje Wielebny — szaleniec, autor Księgi, swego rodzaju wysłannik i prawa ręka Mattela na Ziemi. Wykreowane przez autora uniwersum potrafi zaintrygować, również niedopowiedzeniem i pewną aurą zagubienia. Zacny, niepokojący klimat. BOGOWIE W SZACHY GRAJĄ — Sylwia Błach Spodobało mi się znieczulenie emocjonalne, jakie panuje w opowiadaniu Sylwii Błach. Tekst jest zapisem gigantycznej tragedii, która rozegrała się w boskich kwaterach, tymczasem my nie odczuwamy żadnych większych emocji — z kart tej historii bije chłód i można by uznać całą sprawę za drobiazg…, bo i w pewnym sensie jest to drobiazg, o ile spojrzymy na nią z boskiego punktu widzenia. Kiedy zaś zastanowimy się nad opisanym zdarzeniem głębiej, pojmiemy, że być może jesteśmy tylko garstką piachu, rzuconą w kosmiczne tryby. Albo pionkami, czyjąś zabawką. Autorce udało się zatem osiągnąć bardzo ciekawy efekt. I pamiętajcie — tam, gdzie pojawia się polska wódka, tam się dzieje. Zawsze! LALKA — Michał Stonawski Nigdy nie potrafiłem zrozumieć, o co chodzi z tymi całymi zastrzykami i dlaczego dzieci tak bardzo się ich boją. Opowiadanie Michała Stonawskiego otworzyło mi poniekąd oczy na lęk przed igłami… Historyjka jest krótka, ale nastrojowa. Autor pokazał, że nawet z prostego pomysłu da się stworzyć coś strasznego. Osobiście bardzo doceniam taką umiejętność — cechuje ona grozopiewców z najwyższej półki. Przeczytanie „Lalki” zajmuje dosłownie kilka chwil. Polecam lekturę do poduszki — szybki, literacki strzał na dobranoc, a potem gasimy światło i czekamy na efekty… Brrr! Dodam jeszcze, że bardzo spodobała mi się ilustracja do opowiadania Stonawskiego. Klimatycznie dopełnia niepokojącą historyjkę. ARTE FACTUM — Grzegorz Gajek Najdłuższe opowiadanie w całym zbiorze, ale pragnę zaznaczyć pewną rzecz — mimo sporej objętości historia nie „siada” ani na chwilę. Nie odczułem żadnych dłużyzn z prostego powodu — w opowiadaniu Grzegorza Gajka dzieje się naprawdę dużo. Określiłbym ten tekst jako przygodówkę z silnie zaznaczonymi elementami science fiction. Oczywiście w całym tym kotle walk, pościgów i zwrotów akcji znajdzie się również miejsce na sentymentalną podróż do przeszłości. Autor ujął mnie przede wszystkim mnogością pomysłów i sprawną, dynamiczną narracją — te właśnie cechy uznałbym za najmocniejsze strony opowiadania. MIŚ — Jędrzej Feranos Bargłowski Pod tym niepozornym tytułem kryje się opowiadanie, którego lektura wzbudza bardzo mocne emocje. Są to odczucia czarno–białe. Jędrzej Bargłowski stworzył postaci jednoznacznie dobre, bądź złe, ale w pełni rozumiem ten zabieg — tak bowiem świat postrzegają dzieci. Miłość jest silna i bezwarunkowa, a strach ma wielkie oczy i to się właśnie czuje, czytając ten tekst. Drugim największym atutem opowiadania jest finał. To po prostu musiało się skończyć tak, a nie inaczej, i chwała autorowi za to, że bez zbędnych kombinacji i udziwnień opisał finał takim, jakim powinno być zakończenie tego typu historii — widzianej oczyma wrażliwego pluszaka. „Toystories” pełną gębą. SŁODKICH SNÓW — Marcin Rojek „Słodkich snów” traktuje o czymś, co niepodzielnie wiąże się z dzieciństwem — opowiada o koszmarach. W moim odczuciu dwie największe zalety tekstu to epickość w zachowaniu głównego bohatera i efemeryczne smaczki odnośnie samych koszmarów. Czym bowiem są złe sny, nocne strachy? Czymś ulotnym, nieuchwytnym, zwiewnym jak istota ciemności. Tak właśnie sprawę przedstawił w swoim opowiadaniu Marcin Rojek. Co się rzuca w oczy, to fakt, że obok wspomnianej efemeryczności, znajdziemy twarde, przemyślane wyjaśnienia pewnych stanów, w które „wpadają” zabawki. Widać, że autor zadbał w tym aspekcie o szczegóły — jakby specjalnie z myślą o ciekawskich, wiecznie dopytujących dzieciach. ŚPIJ, CHŁOPCZYKU — Marta Krajewska Kolejne opowiadanie o misiu–obrońcy. Tym razem jednak nie pluszak wysuwa się na pierwszy plan, ale tytułowy chłopczyk — dziecko przepełnione tęsknotą i lękiem, od strony literackiej jest to postać, której psychika została ukazana na naprawdę zacnym poziomie. Mamy ładunek emocjonalny, sprawny rys psychologiczny bohaterów i miłą dla oka narrację. To, co spodobało mi się jednak najbardziej w opowiadaniu Marty Krajewskiej, to zakończenie: okraszone pewną dozą makabry. I to makabry w dobrym tego słowa znaczeniu — przemyślanej i sprytnie zaplanowanej. Podobają mi się rozwiązania tego typu, że eksponowany w opowiadaniu przedmiot, zdawałoby się nieistotny dla rozwoju fabuły, odgrywa w najważniejszym momencie kluczową rolę. A autorka puszczała przecież do czytelnika oko, już od pierwszych stron zwiastując subtelnie to, co ma się wydarzyć… ZBRODNIA — Sylwia Finklińska Opowiadanie traktuje o zbrodni, a jak wiadomo — gdzie zbrodnia, tam i detektyw! Na pierwszy plan wysuwa się jednak miś–wampirek, który jest znakiem rozpoznawczym dla tej historii. Autorce udało się wczuć w klimat na tyle, że „Zbrodnia” to tekst, który nadaje się do poczytania małemu dziecku, ale jednocześnie poutykane jest w nim kilka smaczków, dzięki którym dorosły czytelnik również będzie miał sporo frajdy z lektury. Powiedziałbym, że to opowiadanie uniwersalne — dobre i dla maluchów, i dla „starszaków”. Jeżeli chodzi o styl narracji, to winszuję Sylwii Finklińskiej przede wszystkim sprawnego operowania dialogami — kwestie brzmią dobrze i naturalnie. ZABAWECZKA — Jan Maszczyszyn „Zabaweczka” to tematycznie najmocniejszy tekst w „Toystories”. Autor postawił bohaterów swojego opowiadania w tak szokującej sytuacji, że przez chwilę poczułem się, jakbym miał wylecieć z kapci. Mocna tematyka wali czytelnika po głowie, aż brak słów: ciężko napisać mi cokolwiek, to po prostu trzeba przeczytać! Ja nie mogę wyjść z zachwytu. Jan Maszczyszyn świetnie operuje kontrastem — z jednej strony mamy dzieci, a z drugiej kulturowe tabu, które oceniam jako oryginalne i… wiarygodne. Opisana historia mogłaby się wydarzyć naprawdę, przynajmniej ja uznaję ją za prawdopodobną. Ocierając się o skrajne, wręcz balansujące na granicy dobrego smaku tematy, łatwo popaść w żenadę — tutaj nie poczułem nic takiego, za to co i rusz spomiędzy zdań oraz dialogów spoglądało na mnie coś, co Anglicy określiliby po prostu jako weird. Opowiadanie z najwyższej półki! SKLEPIK Z ZABAWKAMI — Marcin Rusnak Przy czytaniu tego opowiadania żałowałem, że nie znam Wrocławia, ale zakładam, że czytelnicy obeznani z tym miastem będą mieli nie lada przyjemność z lektury. Autor przenosi nas w bliżej nieokreśloną przyszłość i przedstawia powojenny świat — krajobrazy zniszczenia i pustki, spod których przeziera tęsknota za tym, co utracone. Marcin Rusnak z pisarską wprawą i dbałością o szczegóły opisuje stan miasta zrujnowanego konfliktem zbrojnym. Nie lada gratka dla Wrocławian, ale czytelnicy z pozostałych regionów Polski, nawet ci niemający bladego pojęcia o opisywanym mieście (jak ja) zatopią się w tym tekście z autentycznym zaciekawieniem, a to za sprawą tajemniczego klimatu i niebanalnej narracji przetykanej często ciętymi, dowcipnymi uwagami bohaterów. ZABAWKI Z GALATEI — Kornel Mikołajczyk Zmieniamy scenerię i wraz z Kornelem Mikołajczykiem wybieramy się hen, daleko w kosmos, by sprawdzić, jak zabawki będą radziły sobie w przyszłości; w czasach, kiedy podbój wszechświata będzie już faktem. Poznajemy parę udającą się na pogrzeb znajomej z czasów szkolnych głównego bohatera. Małżeństwo, rozmawiając o zabawce dla synka, jeszcze nie wie, że podąża nieuchronnie ku chwili, kiedy ich postrzeganie rzeczywistości ulegnie całkowitej zmianie, a losy milionów istnień spoczną w rączkach niezbyt grzecznego chłopca. Autorowi należą się brawa za dbałość o styl narracji, ale przede wszystkim za to, że stara się wrzucić w tekst możliwie dużo interesujących szczegółów, a czytelnik tylko na tym zyskuje, bo w „Zabawkach z Galatei” nie sposób o nudę. ZABAWY W WOJNĘ — Bartłomiej Żarnowski Drugie z opowiadań zawartych w „Toystories”, które wyróżnia się formą podania. Jak już wspominałem, lubię eksperymenty literackie, a doceniam je szczególnie, kiedy są „na czasie”. Autor opowiada o wojsku przyszłości, o morderczych szkoleniach i skomplikowanych symulacjach, nie szczędzi nam również nowinek technicznych. W pewnym momencie następuje twist fabuły i razem z głównym bohaterem lądujemy w środku niezrozumiałej dla nas sytuacji. Co robi człowiek doby komputerów, kiedy nie wie, co jest grane? Sięga do F.A.Q. Tak też rozwiązał ten problem Bartłomiej Żarnowski — podał czytelnikowi F.A.Q. Dosłownie. Należy docenić autora za śmiałość w doborze formy oraz zachowaną przy tym sprawność językową, a wisienką na torcie opowiadania jest zakończenie, które potrafi zasiać w czytelniku silne wątpliwości egzystencjalne. W TYM ROKU ŚWIĄT NIE BĘDZIE — Krzysztof T. Dąbrowski Ostatnie opowiadanie ze zbioru przedstawia nam historię Świętego Mikołaja, jakiej jeszcze nie znamy. Najbardziej w tym tekście spodobała mi się swego rodzaju „świeżość spojrzenia”. Autor znalazł własny patent na Świętego i ukazał nam go bez zbędnych udziwnień, za to z przednim humorem. Czytając to opowiadanie, czuje się zapał i pasję, jakie towarzyszyły Krzysztofowi T. Dąbrowskiemu przy pisaniu. „W tym roku świąt nie będzie” to historia pełna humoru. Weźmy chociażby moment, kiedy Ken rozczula się po stracie Barbie, a z pocieszeniem przychodzi mu Robocop. Kto z nas nie był świadkiem podobnej sceny w prawdziwym życiu? A kto z nas, jako postronny obserwator, nie miał ochoty w tym momencie wybuchnąć serdecznym śmiechem? Autor sprawnie przeniósł ten niuans codzienności na papier, a nam pozostaje czytać i cieszyć się z lektury. Zdecydowanie polecam! Jarek Turowski (napisano dla Ex Fabula) Link do orginału http://www.bookhunter.pl/recenzja/160/toystories.html