Alicya.Pl – Recenzja
‼️RECENZJA‼️
Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję autorowi. Przyznam się wam bez bicia, że gdyby nie on, ani bym o jego powieści nie usłyszała, ani bym po nią nie sięgnęła. Wydawnictwo nie stanęło na wysokości zadania jeśli chodzi o promocję. A szkoda, mierne książki miewają rozdęte do granic możliwości kampanie, a o wartościowej literaturze cichosza.
To się powinno w końcu zmienić!
Poza tym moi drodzy. Pan Jan urodził się w Bytomiu i chociaż od lat mieszka w Australii, to i tak wypada wykazać się lokalnym patriotyzmem i mieć jego książki na półce.
____________
Po “Necrolotum” powinien sięgnąć każdy, kto chce poczytać:
– przygodową fantastykę w stylu “Dwudziestu tysięcy mil podwodnej żeglugi”
– o tym, że człowiek jest błędem ewolucji
– o międzyplanetarnym podwodnym świecie, pełnym dziwów o których nie śniło się nawet filozofom
____________
„Necrolotum” to powieść, która wymaga wysiłku, ale nie męczy. Lektura, która nie będąc zwykłym czytadłem zapewnia sporo rozrywki. To świetny eksperyment, niebanalna historia i literacka perełka. Każdy czytelnik, zwłaszcza gustujący w fantastyce, powinien znać nazwisko jej autora!
Początek XX wieku, Australia. Marzący o wielkiej sławie Jack de Waay postanawia wyruszyć na podwodną wyprawę, organizowaną przez dziwacznego i upartego naukowca Ocearusa Moliera. Zanim jednak do tego dojdzie musi pozbyć się „problemu”, czyli zerwać zaręczyny ze zdruzgotaną tym faktem Abelią. Gdy udaje mu się w końcu zwiać od ukochanej z odzyskanym pierścionkiem, towarzyszy mu zwodnicze uczucie ulgi. Nie wie bowiem do czego zdolne są przedsiębiorcze i uparte kobiety… Zanim się jednak o tym przekona, pełen entuzjazmu wyrusza w podróż swojego życia i poddaje ciało przekształceniom, dzięki którym będzie mógł z łatwością penetrować bezkresne głębie oceanu. A tam, na naszego śmiałka, czekają niebezpieczne przygody, niesamowite odkrycia i potwory, także te najgorsze ze wszystkich, czyli ludzie.
Jeśli wydaje się wam, że Necrolotum jest książką przygodową. To macie rację. Warto jednak podkreślić, że są to przygody, którym bardzo blisko do „Dwadziestu tysięcy mil podwodnej żeglugi”. Jan Maszczyszyn, z ogromną łatwością przenosząc nas w czasie, odświeża w naszej pamięci powieść Verne’a. Jeśli zaczytywaliście się nią w młodości, to podczas lektury „Necrolotum” poczujecie podobny dreszczyk emocji. Znów traficie bowiem do rzeczywistości, w której wciąż wiele jest do odkrycia, a wiara w możliwości nauki sprawia, że cały wszechświat wydaje się być na wyciągnięcie dłoni. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że czytając „Necrolotum” wcale nie mamy poczucia, że autor kogoś naśladuje, że podąża utartym schematem, że przecież już to wcześniej czytaliśmy. Udało mu się bowiem, dzięki nieograniczonej wyobraźni, nadać podwodnej wyprawie indywidualny rys.
Międzyplanetarny (!) podwodny (!) świat, który przed nami odkrywa jest niesamowicie fascynujący. I to nie tylko ze względu na zamieszkujące go istoty (np. Ningeny, czyli, ludzie-wieloryby, które spółkując z ludzkimi kobietami płodzą, syreno podobne kreaturki), wizję nieziemskiej (dosłownie i w przenośni) Atlantydy, fantomowe wyspy, wybuchy wulkaniczne, cudaczne urządzenia, ale także ze względu na to, że jego konstrukcja obnaża przed czytelnikiem ułomność ludzkiej cywilizacji, której powstanie można odczytywać jako błąd ewolucji. Zahacza zresztą nie tylko o ewolucjonizm, zabawy genetyką, ale również porusza tematy związane z ekologią: zanieczyszczeniami, zużywaniem zasobów, dominacją i zagładą.
To powieść śmiała i napisana z rozmachem. Z sensowną fabułą i uzupełniającymi ją bogatymi w szczegóły opisami. Przyprószona ironią. Nie sposób nie wspomnieć również o przepięknym języku, który stanowi jej niewątpliwy atut. Głównie dlatego, że nie służy tylko do opowiedzenia pewnej historii, ale sam stanowi jej część. Tworząc nowe światy, autor powołuje bowiem do życia nowe znaczenia (ogromny plus za przypisy!). Bardzo ważna jest także stylizacja na język epoki, będąca, jak sam autor mówi: „ukłonem do piękna ojczystego języka, które to w takim oddaleniu ceni się najwyżej – jest przetrwalnikiem naszej polskiej duszy. Baśniowym sienkiewiczowskim latarnikiem”.
Nie jest to książka dla każdego. Ostrzegam: trzeba się w nią wczytać, poddać się zaskakującemu rytmowi, całkowicie w niej – nomen omen – zatonąć. Przyznaję, że przez pierwsze sto stron sama się z nią mocowałam. Niektóre fragmenty musiałam czytać kilka razy, do niektórych się cofać i je doczytywać. Ani przez chwilę nie czułam jednak, że lektura nie jest warta poświęconego jej czasu, bo to naprawdę kawał dobrej literatury. Słowem: czytajcie i podziwiajcie.
“Necrolotum”, Jan Maszczyszn, Wydawnictwo Genius Creations
Komentarze
- Wyobraźnia Jan Maszczyszyn zadziwia już od wielu wielu… pokoleń 🙂 Tak by to trzeba powiedzieć. Moje pierwsze spotkanie z autorem to lata 90. i dopadłem wtedy “Noc pokuty” w zbiorze “Sposób na Wszechświat”. Cenię sobie do dziś!2Ukryj lub zgłośWyświetl 4 dodatkowych odpowiedzi
- AutorAlicya.pl Krzysztof Korsarz Biliński czyli to ja jej nie widziałam ? Więc bije się w pierś. Ale odkrywają i to cieszy ?1Ukryj lub zgłoś
- AutorAlicya.pl Hanna Jankowska jeśli wam się uda ogarnijcie Jana Maszczyszyna w bibliotece. Kawał dobrej literatury. I jak Krzysztof Korsarz Biliński napisał osobliwej! ?